czwartek, 17 maja 2012

Królowa czy matka?

 Kiedyś, przed wiekami, było sobie pewne bardzo sławne miasto. Powstało ono w pięknej dolinie, a ponieważ jego mieszkańcy byli bardzo pracowici, rozrosło się w szybkim tempie. Pewnego dnia postanowili wybrać swojego króla. Dotychczas mieszkańcy żyli w zgodzie. Konflikt pojawił się, gdy przyszło do wyborów. Żołnierze wysunęli kandydaturę wielkiego olbrzyma, bogaci -  najbogatszego spośród nich. Zrobiło się wielkie zamieszanie. Tłum uspokoił się dopiero, gdy przemówił pewien roztropny i dobroduszny starzec: ,,Przyjaciele, nie popadajmy w szaleństwo z powodu króla, który jeszcze nie istnieje. Wybierzmy spośród nas jakieś niewinne dziecko i niech ono wyznaczy kto ma być naszym królem”. Wzięli więc za rękę jakieś dziecko i wyprowadzili je przed wszystkich. Starzec spytał go : ,,Kogo chciałbyś uczynić królem tak wielkiego miasta ?” Chłopczyk spojrzał na nich wszystkich, włożył do buzi palec i powiedział : ,, Królowie są źli. Nie chce żadnego króla. Chce żeby była królowa : niech zostanie nią moja mama”.
Litania loretańska śpiewana podczas nabożeństw majowych pełna jest rozmaitych wezwań do Matki Bożej. Matka, Królowa, Róża mądrości i wiele innych określeń mających różną głębie i symbolikę.  Wśród nich najwięcej jest określeń ,,Matka” i ,,Królowa”. W historii świata znamy różne postacie królowych. Święta Jadwiga – żona Władysława Jagiełły, dobra dla ludzi i służąca Bogu, jak i Maria Antonina, żona króla Francji, która na pytanie, co mają zrobić ludzie niemający chleba, odpowiedziała ,,to niech jedzą ciastka”. Królowa żyjąca problemami swoich poddanych, pochylająca się nad ich niedolą – druga natomiast żyjąca tylko swoimi, często wyimaginowanymi np. w co się ubrać, kompletnie nie mająca pojęcia o rozterkach ludu swojego państwa. Poddani Jadwigi czuli, że mogą do niej zwrócić się ze swoimi problemami. Czuli też jej władze, mogącą zaradzić ich rozterkom.
Zbliżamy się do czasu nawiedzenia przez kopie obrazu Jasnogórskiego naszych parafii. Dobrej Matki i Królowej z Jasnej Góry. Zbliżający się Dzień Matki to okazja to pomyślenia: kim dla mnie jest Maryja? Jest Matka, która jest pomostem do Jezusa. I Królową, która ma szczególne u Niego wstawiennictwo.

Pokój wam ! – Bóg daje GPS

,,N.N przyjmij znamię Ducha Świętego” a zaraz potem ,,Pokój z Tobą”. Sakrament Dojrzałości Chrześcijańskiej -niektórzy określają go ironicznie ,,Uroczystym pożegnaniem młodych z Kościołem w obecności Biskupa”. Myśl o Duchu świętym nasuwa mi się już od 4 maja, kiedy to rozpoczęłam egzamin maturalny. Choć uczyłem się przez 3 lata liceum dość systematycznie, wiem, że tylko Duch Święty potrafi wszystko. Przed maturą – strach. Przypomina mi się wówczas zdanie Biskupa udzielającego Bierzmowania – Pokój z Tobą ! Moje myśli wędrują wówczas do Dziejów Apostolskich, gdzie znajdujemy opis Zesłania Ducha świętego na Apostołów. Autor Dziejów Apostolskich podaje, że ,,drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami”. Apostołów przepełniał lęk o życie. Duch święty przyniósł im pokój : wszyscy (poza Janem ) ponieśli potem śmierć męczeńską głosząc Ewangelie na wszystkich krańcach ziemi.
Niektórzy ludzie mówią, że własną pracą są w stanie osiągnąć wielkie rzeczy, spełnić marzenia. Twierdzą, że Bóg im do niczego nie jest potrzebny, lub sprowadzają Go do roli ambulansu, kiedy „pali im się grunt pod nogami”.  Pewien szewc z Lyonu oburzył się, słysząc, jak pobożna służąca mówiła, iż należy prosić Boga o chleb powszedni . ,,Chleb powszedni ja sam dla siebie zdobywam” -odrzekł. Upłynęło sporo czasu. Szewc zapadł na chorobę, która uniemożliwiła mu przyjmowanie pokarmu. Odczuwał straszny głód, ale nie mógł go zaspokoić. Wówczas przypomniał sobie, że nigdy o chleb powszedni Boga nie prosił, i choć miał go pod dostatkiem, musiał z głodu umierać. Wszyscy byli przekonani, że Titanica nic nie zniszczy. Niektórzy z robotników wypisali na dnie okrętu ,,Nawet Bóg nie będzie w stanie go zniszczyć” i inne bluźnierstwa. Historie te nie mają na celu ukazania Boga jako surowego sędziego, są one tylko obrazem pokazującym, że opierając się na sobie nic nie zdziałam. Oczywiście – Bóg stwarzając świat obdarzył człowieka powołaniem do pracy, która ten świat buduje i przekształca – Pan Bóg nie pomoże uciekającym od pracy i nauki. To nie jest relacja : ja chce – daj mi. To współpraca z Nim.
Pokój wam daje! – to pokój potrzebny do działania. Ciężko się myśli i działa w obliczu strachu, reakcje są szybkie i czasem niekoniecznie właściwe, potęgi się mylą, znaki źle przenoszą, twierdzenia giną w pamięci. Duch Święty to boży asystent wszelkich naszych działań. Warto prosić Go o powiew pokoju i otworzenie umysłu. Nieważne, czy to będzie randka , egzamin czy rozmowa kwalifikacyjna a może inne wydarzenie, mające wpływ na nasze dalsze życie. Asystent pasa ruchu drogi naszego życia – Duch Święty.
Ł.G

Św. Stanisław – obrońca dobra

Są pojęcia, które w ostatnim czasie zaskarbiły sobie wielką popularność w mediach i na rozmaitych szkoleniach , pogadankach o agresji  i zachowaniu się w społeczeństwie. Jednym z tych pojęć jest asertywność.  Słownik Języka Polskiego definiuje pojęcie osoby asertywnej :,, wyrażający swoje poglądy w jasny i otwarty sposób i dbający o jak najlepsze zaspokojenie swoich potrzeb, ale przy tym szanujący zdanie i potrzeby innych ludzi; domagający się respektowania swoich praw, ale nie kosztem innych.”  Gdzie jest jednak granica asertywności? Myślę, że to pytanie w sensie teoretycznym należy postawić fachowcom – psychologom.
W kościele powszechnym obchodziliśmy wczoraj uroczystość św. Stanisława, Biskupa i męczennika. Męczennika nie- asertywności lub też asertywności mającej granice. Św. Stanisław ginie, bo wypomina władcy grzechy. Upomina go, bo troszczy się o jego zbawienie oraz o kraj, by rządził nim władca przestrzegający zasad moralnych. Jest kilka wersji powodu sporu między Biskupem Stanisławem a Królem Bolesławem. Gall Anonim zachowuje w opisie wydarzeń daleko idącą powściągliwość . Według wersji, pozostawionej przez Wincentego Kadłubka, biskup Stanisław stanął w obronie niewiernych żon rycerzy walczących na wyprawie kijowskiej, które król rozkazał okrutnie ukarać, mimo iż ich mężowie im przebaczyli. Król rozkazał swoim sługom zabicie biskupa w kościele na Skałce w czasie odprawiania przez niego mszy świętej, a gdy ci nie chcieli, sam własnoręcznie zamordował świętego. Granica asertywności  - walka o zbawienie. Biskup stanął w obronie swoich wiernych, którzy pogodzili się przebaczając, mocą miłości. Król zapewne chciał zabić owe niewiasty, mimo, że ich mężowie im przebaczyli. Kary są potrzebne, lecz winny być dostosowane do relacji panujących w tym przypadku między winowajcą a pokrzywdzonym i skutkami, które niesie za sobą kara. Żony nosiły się pewnie z pragnieniem odbudowania swoich rodzin, miały dzieci, które potrzebowały pełnej rodziny. Kara w tym przypadku wyrządziła by więcej szkody, niż pożytku : mężowie utraciliby żony, którym z niemałym trudem wybaczyli , dzieci – swoje matki. Nie była by możliwa naprawa tych relacji. Człowiek ,,bawiąc się w Pana Boga” szuka swojej sprawiedliwości, nie dostrzegając dobra drugiego człowieka, nie patrząc w jego przyszłość. ,,Sądy sądami, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie” – parafrazując zdanie z ,,Samych Swoich” można by włożyć w usta króla ,,Bóg, Bogiem, Biskup, biskupem, miłość, miłością, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. Po jakiej stronie? Biskup Stanisław ukazuje nam obraz Dobrego Pasterza, który zawsze patrzy w przyszłość , wyglądając u swoich owiec strony dobra, w jego obronie oddając nawet swoje życie.
Ł.G

Droga krzyżowa dla młodzieży

Pan Jezus i ja. Kim jest dla mnie? Widzę Jego mękę, śmierć na Krzyżu. Potem dowiaduje się od niewiast o pustym grobie. Niech ta droga krzyżowa nie będzie dla mnie tylko drogą litości nad Jezusem. On wymaga ode mnie czegoś więcej. Chce żebym poszedł za Nim. Lecz najpierw musze otworzyć drzwi, które mają klamkę tylko z jednej strony – drzwi swojego serca. Otworzyć się na Jego słowa i być Jego świadkiem. By to zrobić musze odpowiedzieć sobie na kilka zasadniczych pytań.
***
I.                    A Ty za ile Go sprzedałeś?
Skazany, a przecież nikogo nie skrzywdził. Wręcz przeciwnie – uzdrawiał chorych, wskrzeszał umarłych, pocieszał płaczących. Judasz sprzedając Jezusa pragnął korzyści.  Prócz pieniędzy, wydanie Chrystusa dawało mu uznanie w oczach faryzeuszy.
Mateusza odrzucili już na początku, gdy dołączył po przeprowadzce do nowej klasy. Nie został zaakceptowany, bo ,,nie pasował” do reszty. Jedność w odrzuceniu. Nikt się nie wyłamał, wręcz przeciwnie każdy każdemu chciał zaimponować manifestując ignorancje ,,nowego” . Czy skazuje innych ludzi zbyt pochopnie ich oceniając? Czy może odrzucam tych, którzy pragną mojej obecności, bo czują się odrzuceni, samotni, zagubieni?
II.                  Uciec?
Jezus nie wzbrania się przed wzięciem krzyża. Wie, że sprawą, za jaką będzie cierpiał, jest zbawienie… Gdy Jezus brał krzyż nie otaczał Go tłum jego wiernych uczniów. Nie było ,,fanclubu”, pozostali tylko najwierniejsi, przyjaciele. Nikt nie rzucił się na pomoc. Samotność w braniu ciężaru. Była kartkówka z matematyki. Większość klasy urządziła sobie wagary. Została jedna osoba. Nie dlatego, że nie czuła ,,solidarności” z klasą, bo w dobrych inicjatywach zawsze brała pierwszorzędny udział. Krzyże są niepopularne, odstraszają. Czy wiem co jest moim krzyżem? Czy próbuje odnaleźć sens jego brania? Czy moja postawa pomaga innym w akceptacji i dźwiganiu ich krzyży?
III.                To było do przewidzenia ?
Ciężar krzyża. Kwestia czasu. Uczucie zmęczenia. Dłonie zachodzą krwią. Upada.
Maciek długo uczył się z historii. To był jego ulubiony przedmiot, zawsze miał 6. Sprawdzian. Pomylił daty, ze zmęczenia lekturą. Dopuszczający, uczucie bezsensu. Podnosi się. Jak dziecko, które się przewróciło, otrze łzy, opatrzy ranę i pójdzie. Z Tobą Panie Jezu i za Tobą, bo wiem, że to droga do nieba.
IV.                Mamusia.
                 Maryja spotyka Syna prowadzonego na egzekucje. Musiała zapewne czekać na jakimś skrzyżowaniu ulic i teraz przystępuje do drogi wraz z Nim. Co myśli widząc, jak jej ukochany Syn ugina się pod ciężarem krzyża?  Jak każda matka czuje ból, widząc cierpienie swojego dziecka. Ufa jednak Bogu i wie, że cierpienie Jezusa nie jest daremne. ,,Twoją duszę miecz przeniknie” usłyszała Maryja już w chwili Ofiarowania Pana Jezusa w świątyni. Miecz boleści męki i odtrącenia Bożej miłości.
Przeważnie to mamy i babcie najbardziej cieszą się z sukcesów swoich dzieci i wnuków.   Także one martwią się każdym niepowodzeniem oraz starają się pocieszyć, gdy rzuci chłopak albo przytrafi się jedynka, chcą wszystko wiedzieć. Zasmucając ich w jakiś sposób, zasmucam również Matkę Bożą. Ile razy ja staję się dla nich mieczem boleści? Czy modlę się za swoją mamę, babcie, o zdrowie, siły i cierpliwość?
V.                  Nie chce mi się.
Szymon z Cyreny wracał do domu po całym dniu pracy w polu. Pewnie chciało mu się jeść, był zmęczony i w ogóle czemu miałby pomagać jakiemuś skazańcowi? Został przymuszony przez żołnierzy. Pomógł.
Stos spraw, zadania z matmy, jakieś głupie zresztą a tu jakiś tuman prosi żebym mu wytłumaczył wielomiany. Nie mam kiedy wejść na Facebooka a będę się produkował. Mocno prosi, bo ma zagrożenie z matmy, a nie stać go na korki. No dobra, ale tylko godzinka. Ile więcej dobra może przynieść godzina pomocy komuś niż włóczenia się po Youtubie?  Ile razy ja jak Szymon  muszę zostać przymuszany do pomocy? Czy potrafię sam wyciągnąć pomocną dłoń? ,,Wszystko co uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” mówi do mnie Chrystus.
VI.                Wyższy level.
Weronika – w przeciwieństwie do Szymona powodowana troską o Jezusa ociera Jego twarz, pokrytą potem i krwią. To świadczy o jej przywiązaniu do Pana Jezusa, to wyższy poziom zażyłości z Bogiem, który daje siłę do konkretnych działań. Czyn Weroniki to dowód, że wśród samotności zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie próbował pomóc.
Ala to ładna dziewczyna, dobrze się uczy. Po szkole i odrobieniu lekcji leci od razu do hospicjum, gdzie jest wolontariuszką. To dziewczyna, która nie zna stanu nudy. Godziny rozmów ze staruszkami, pomoc w karmieniu, myciu – szybko upływają. Nie robi tego bezinteresownie. Pomyłka? Nie. Ta służba daje jej radość z dawania cząstki siebie innym.  Czy jest coś, co mógłbym komuś ofiarować nie oczekując niczego w zamian?
VII.              No znowu…
Szymon pewnie czekał tylko, żeby żołnierze pozwolili mu się zwinąć. Jezus jest sam pomiędzy bezlitosnym tłumem. Szydzą z Niego, śmieją się, kiedy upada po raz drugi. To dla nich wielkie widowisko widząc umęczonego skazańca upadającego pod ciężarem krzyża.
Bójka, w właściwie atak. Nierówne szanse, agresor dużo silniejszy okłada pięściami słabszego. Nikt nie reaguje, wszyscy stoją i przypatrują się nierównej walce – agresji i nieudolnej obronie. Widowisko. Czy może i ja robię sobie czasem widowisko z czyjeś tragedii? Czy myślę o tym, że mogę tym jeszcze bardziej kogoś skrzywdzić ?
VIII.            Chłopaki nie płaczą?
Kobiety jerozolimskie płakały widząc mękę i ból Jezusa. Odruch kochającego serca, widzącego ból osoby bliskiej. Jezus jednak poucza owe niewiasty, że płakać winny nad grzechami swojego ludu, które doprowadziły do Jego męki.
Jezus objawia swoją cierpliwość i wielkoduszność. Gdy boli nas głowa, nie chce nam się gadać z sąsiadką nawijającą o pogodzie, a co dopiero by było, gdyby przyszło nam znaleźć się w położeniu Pana Jezusa. Ta stacja pokazuje nam potrzebę płaczu nad grzechami, które są gwoźdźmi krzyża Chrystusowego. Czy potrafię współczuć innym w ich cierpieniach? Czy owo współczucie doprowadza mnie do konkretnych działań? Czy staram się być cierpliwym słuchaczem innych ludzi?

Trzy smutki.
IX.                Trzeci upadek Chrystusa świadczy o tym, że jest On wyczerpany. Jeszcze przed chwilą rozmawiał z kobietami, wydawało się wtedy, że doniesie krzyż bez upadku na Kalwarię. Upadek spowodowany jest bólem i wycieńczeniem organizmu.
Monika pokłóciła się z mamą. W szkole nie mogła się skoncentrować na sprawdzianie. Oddała pustą kartkę. Wieczorem zerwał z nią chłopak. Napisał jej to w smsie. Trzy smutki jednego dnia. Jutro pogodzi się z mamą, poprawi ocenę i będzie miała nadzieje, że trzeci smutek to znak, że Pan Bóg kogo innego jej przeznaczył. Podniesienie jest naturalną konsekwencją każdego upadku. Czy potrafię powstawać z moich upadków? Czy widzę grzechy, które oddalają mnie od poddania się Bożej woli? Czy mam świadomość obecności Pana Jezusa 24 h zarówno wtedy, kiedy jestem szczęśliwy, jak i kiedy życie wydaję się być pasmem nieszczęść ?
X.                  Wstyd
Wszystko Mu zabrali. Jego wolność. Obnażony z szat zostaje wystawiony na pohańbienie. Jezus trwa przy woli Bożej i wytrzymują opluwania i wrzaski rozwścieczonego tłumu.
W latach pięćdziesiątych oskarżono o morderstwo pewnego księdza. Sąd pierwszej instancji uznał go winnym, choć nie było do tego żadnych logicznych podstaw poza ubeckimi ,,dowodami” . Sąd drugiej instancji go uniewinnił. Trauma psychiczna została.
Oszczerstwa, plotki, któż tego nie doświadczył ? Czy umiem bronić się, jednocześnie nie atakując nikogo z nienawiścią? Ale czy ja aby nie krzywdzę kogoś mówiąc o nim kłamliwe słowa?
XI.                Krzyż
Potworny ból przebijanych rąk i nóg. Pan Jezus robi to dla mnie i dla Ciebie. Nikt nie wymaga tego samego ode mnie, nikt nie skazuje mnie na śmierć krzyżową. Jezus zaprasza do wzięcia swojego, innego dla mnie, innego dla Ciebie – krzyża. Św. Teresa Benedykta od Krzyża napisała kiedyś : „Wiedzę krzyża można zdobyć tylko wtedy, gdy samemu doświadczyło się do głębi krzyża”  Krzyże mogą być różne. Krzyżem Tomka jest niepełnosprawność, choć mimo poruszania się na wózku tryska radością i nieraz dodaje otuchy osobom sprawnym. Ze świadomości wzięcia swojego krzyża płyną widoczne owoce. Czy widzę swoje krzyże ? Czy je akceptuje?
XII.              Wykonało się
W tym momencie wielu ludzi, którzy do tej pory mieli małą wiarę w Chrystusa zwątpiło. Umarł i koniec. Nie zszedł z Krzyża. Ludzie głębokiej wiary wiedzieli jednak, że oddanie ostatniego tchnienia przez ciało Zbawcy ludzkości nie oznacza wcale kresu jego działalności i misji zbawienia.
Wiele w naszym życiu jest momentów pozornie nie do ogarnięcia. Tylko siąść i płakać. Śmierć Jezusa była końcem dla ludzi wierzących tylko w to, co da się racjonalnie przewidzieć umysłem. Czy ufam Panu Bogu i Jego miłości do mnie? Czy staram się współpracować z Bożą Opatrznością?
XIII.            Cisza.
Wszyscy rozeszli się do swoich domów. Pozostały trzy krzyże, pośrodku nich - krzyż otoczony przez Maryję, Apostoła Jana, oraz tych, którzy trwali przy Jezusie. Troskliwie zdejmują z krzyża ciało Chrystusa. Krzyż pozostaje pusty.
Zapadła cisza. Krzyż ze śladami krwi mówi sam za siebie : kocham Cię. W tym momencie nie potrzeba słów. Czy potrafię w swoim życiu ją zachować i wpatrywać się na największy dowód miłości  – Krzyż Chrystusa ? Czy potrafię słuchać Boga przychodzącego również w mojego ciszy serca?
XIV.            Czekanie…
Nawet grobu nie ma swojego, bo składają Go w grobie rodzinnym Józefa z Arymatei. Trzy dni. Niektórzy zapomnieli o tym, co mówił o zmartwychwstaniu, inni wręcz wyśmiali tę obietnicę. Czy nie wyśmiewałem się z obietnicy nieba i życia wiecznego ? Niech pusty grób Chrystusa będzie mi drogą do wiary w życie wieczne. Ten widok przypomni mi, że On zawsze dotrzymuje słowa.
***
I co teraz? Na koniec wystarczy jedno stwierdzenie: Duszę mam tylko jedną. I to nieśmiertelną. Czy przyjmę zaproszenie Jezusa, by być szczęśliwy tak teraz jak i  w życiu wiecznym?  Każda droga prowadzi dokądś. Niech te rozmyślania zaprowadzą mnie do konkretnych zmian, które są jej celem.

Powołanie

Doświadczenie wiary -  25.04
Jeżeli ksiądz jest gruby, to podsumowują złośliwie: „Nic mu nie brakuje”; Jeżeli jest chudy i choć trochę zaniedbany - nazywają go sknerą. Jeżeli ksiądz chodzi w sutannie - wtedy jest konserwatystą i nie przystosowany do nowych czasów; jeżeli chodzi ubrany „po świecku” - wtedy jest zbyt światowy, a strój duchowny jest mu ciężarem. Jeżeli ksiądz posiada samochód- to jest z pewnością bogaty, natomiast, jeżeli nie posiada samochodu, nie podąża za duchem naszych czasów, co on robi z pieniędzmi. To tylko wycinek z pewnego tekstu, który kończy się słowami – a jeśli go zabraknie kto go zastąpi? W naszym kraju księży nie brakuje tak jak np. na zachodzie Europy. My, malborscy parafianie nie wiemy, co to niedziela bez księdza, bez Mszy świętej, kościół zamknięty przez dłuższy czas. Tylko przez konsekrowane ręce kapłana Chrystus schodzi do nas i daje nam się za pokarm.   Skąd się więc biorą księża?  Każdy kapłan rodzi się z ziemskiej matki, która często jest matką życia duchowego swoich dzieci. Giuseppe Sarto, późniejszy papież Pius X, zaraz po przyjęciu sakry biskupiej pojechał odwiedzić swoją siedemdziesięcioletnią matkę. Ta ucałowała z szacunkiem jego pierścień biskupi i nagle zamyśliła się, po czym pokazał mu swoją ubogą, srebrną obrączkę, mówiąc:,, Tak Józiu. Nie nosiłbyś teraz tego pierścienia, gdybym ja najpierw nie nosiła tej ślubnej obrączki”. Słusznie powiedział św. Pius X w oparciu o własne doświadczenie, że ,,każde powołanie kapłańskie pochodzi z serca Boga, jednak przechodzi przez serce matki”.  Nie ma standardowej drogi do kapłaństwa. Ilu kapłanów, tyle dróg.  Jeden już po maturze słyszy głos boży wzywający go do służby bożej,  drugi w wieku 30,40, a nawet 50 lat. Każde powołanie jest łaską zadaną nam przez Pana Boga.
Wielką łaską Boga jest wcześnie usłyszeć Jego głos.  Wojna się zbliżała. Słychać już było huk armat, potem strzały karabinów. Mieszkańcy z wioski uciekli. Został tylko wójt, a z nim jego jedyny syn, Ludwik. Przyjął przed miesiącem I komunię św. Był ministrantem, służył do mszy św. Był dzielny, odważny. Mamy już nie miał. Zostanie z ojcem: niech będzie co Bóg da! Jak dobrze, że został. Wioska była polem walki. Paliły się zabudowania, domy, stodoły... Ludwik zauważył ogień w kościele. Przeraził się. Dnia poprzednigo służył do mszy św. kapelanowi wojskowemu, który po rozdaniu komunii św. zamknął cyborium w tabernakulum. Trzeba ratować Najświętszy Sakrament - pomyślał Ludwik. Pobiegł do drzwi kościoła, skoczył poprzez dym do zakrystii, wiedział gdzie jest klucz do tabernakulum. Narzucił na ramiona welon, zbliżył się do ołtarza, otworzył drzwiczki złocone - gdy w tym, paląca się belka spadła ze sklepienia na ołtarz. Ludwik odczuł straszliwy: ból. Rękę przygniecioną szarpnął spod palącej się belki, drugą ręką bierze Najświętszy Sakrament i ucieka poprzez dym i płomienie - i unosi w bezpieczne miejsce. Tam czekał na niego zaniepokojony ojciec. Tam znalazł go wieczorem kapelan wojskowy. Młody bohater nie drgnął, gdy nazajutrz lekarz wojskowy amputował mu dwa ostatnie, najwięcej spalone palce prawej ręki. - Upłynęło kilka miesięcy. Koszmar wojenny się skończył z chwilą zawieszenia broni. Mieszkańcy powoli wracali do zrujnowanych domów. Największą radość odczuł ks. proboszcz-staruszek, gdy przyjechał z sąsiedniej wioski, by pogratulować ministrantowi jego odważnej postawy. "Zrobiłem co mogłem" - powiedział Ludwik. "Pokaż tę rękę okaleczoną". "To tylko ostatnie palce, a one nie są potrzebne". - "Jak to? Niepotrzebne?" - "Nie, bo to nie są te palce, które biskup namaszcza, gdy święci na księdza". Zdziwił się proboszcz jeszcze więcej. "Czyżbyś..." - "Tak, od tego czasu myślę, że Biskup może mi kiedyś poświęcić te palce, które zostały". Nie wytrzymał proboszcz. Wstał, uścisnął chłopca i do łez wzruszony pocałował okaleczoną rękę przyszłego seminarzysty. – Ludwik, który uratował Jezusa od płomieni ognia, postanowił służyć Jezusowi przez całe życie. Poznał wołanie Jezusa: „Pójdź za Mną”!
Dużo jest historii powołań, które budzą wzruszenie. Pan powołuje z różnych miejsc i stanów życia, tak jak kiedyś powołał Szymona Piotra i Andrzeja – rybaków, Mateusza- celnika… Powołuje nie tylko do kapłaństwa. Przede wszystkim do wiary, bo z modlitwy rodzą się kapłani. Takich mamy kapłanów, jakich sobie wymodlimy – powiedział ktoś kiedyś. Powołanie do wiary w moc modlitwy. Na 50-lecie swego życia klasztornego pewna siostra zakonna rozdawała obrazki pamiątkowe. Napis był piękny: "Boże, jak Ci podziękować za tyle niezliczonych łask?" I daje odpowiedź: "Bogu - serce. Ludziom uśmiech. Sobie – krzyż”. Oddać Bogu serce, i modlić się o prowadzenie Boże. Jak pomaga nam Kościół w tym wyborze? Kapłan mówi: "Pan z wami!" Piękne życzenie wyrażone w dwóch słowach. A Jezus odpowiada: "Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata ". Jezus z nami, najlepszy przyjaciel. Bądźmy wierni, wytrwajmy do końca w naszym powołaniu do bycia z Nim, gdziekolwiek nas posyła, na wszystkich etapach i drogach naszego życia. 4 Tydzień Wielkanocny w sposób szczególny ukazuje nam obraz Chrystusa Dobrego Pasterza, który zaprasza nas do różnej współpracy, zależnej od danego powołania.
                                                                                                                                                                                Ł.G
Modlitwa o powołania
 Panie Boże, Wiekuisty Ojcze, otwórz serca młodych ludzi i pociągnij ich ku sobie, aby stali się łowcami dusz. Ty, o Panie, który zawsze żyjesz, aby wstawiać się za nami otwórz przed nimi horyzonty, by dostrzegli cały świat, w którym wznosi się niema prośba tak wielu braci i sióstr o światło prawdy i ciepło miłości. Spraw, by przedłużali na ziemi Twoją misję. Spojrzyj Panie także na wiele serc kobiecych, czystych i wielkodusznych. Wlej w nie pragnienie doskonałości ewangelicznej i oddania się służbie Kościołowi oraz braciom potrzebującym pomocy i miłości. Amen.

Obmyj mnie a nad śnieg wybieleje

W tym wieku nastawionym na konsumpcje biel kojarzy nam się już przede wszystkim z marką jednego z proszków do prania.  Alba (albis – z łaciny - biały) – szata używana obecnie przez duchownych ,służbę kościelną oraz dzieci pierwszokomunijne oznacza przypomnienie o dbaniu o czystość duszy. Kiedyś ubierano w nią kandydatów do chrztu, ludzi wchodzących do wspólnoty Kościoła (symbolem tego jest biała szata). Do Kościoła wchodzi się z ,,czystym kontem” (chrzest gładzi grzech pierworodny).  Na białym tle łatwo dostrzec każde zabrudzenie. Nieraz jednak niestety biel przez zaniedbanie szarzeje, trudniej z czasem jest rozpoznać prawdziwy kolor. Dusza też brudnieje, sumienie nie kształtowane przez sakramenty ulega ,,zszarzeniu”.  Pranie rzeczy długo leżącej w stanie brudu nigdy nie należy do przyjemnych . Niektóre plamy jednak ciężko uprać. Kościół jednak pomaga nam upierać nasze dusze, abyśmy z czystym sercem obchodzili Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego .
Kolory biały i czarny są powszechnie przyjętymi odpowiednikami stron : dobrej i złej, jasnej i ciemnej. Okres Wielkanocny to czas radości i jasności. Kościół weseli się ze Zmartwychwstania Jezusa. Dlaczego jednak jest to największe święto chrześcijan? Ktoś powiedział, że Polacy to naród chętnie rozpamiętujący porażki, przegrane bitwy, a nie zwycięstwa. Chrześcijanie sprawują pamiątkę Misterium Paschalnego. Po Wielkim Piątku wielu zwątpiło. Nie zszedł z Krzyża. W niedziele zaś dokonało się zwycięstwo Jezusa nad śmiercią, ale – co dla nas ważne – nad grzechem. W Genewie w Szwajcarii znajduje się bardzo znany cmentarz, sławny z wielu przepięknych marmurowych pomników. Jeden z tych pomników przedstawia zmarłego ojca leżącego w trumnie. Obok trumny klęczy jego córka z rękami złożonymi w geście modlitwy. W jej twarzy widać smutek, a w oczach łzy. Pomiędzy zmarłym ojcem leżącym w trumnie a modlącą się córką rzeźbiarz umieścił figurę Chrystusa z wyciągniętymi ramionami. Jedną ręką dotyka Chrystus zmarłego ojca, drugą jego klęczącą córkę. Od postaci Chrystusa jak od słońca rozchodzą się promienie, które rozświetlają całą tę scenę. W promieniach tych widnieją wyrzeźbione słowa: "Ja jestem Zmartwychwstaniem i Życiem". Mówił poważnie, że da nam życie wieczne.
Nikoś Dyzma, główna postać komedii (remake Kariery Nikodema Dyzmy), zwykł mawiać, że ,, z każdego szamba da się wyjść”. Grzech to brud, szambo.  Jezus – sam zwyciężył śmierć  – chce abyśmy razem z Nim zwyciężyli nasz grzech. Możemy opłukać nasze dusze w Jego Krwi.

Zdrój Bożego Miłosierdzia

Doświadczenie wiary – 18.04
Bardzo lubię piosenki Arki Noego. W swojej treści są proste, czuć w nich, że śpiewające dzieci autentycznie przekazują w tekstach swoje uczucia. Zabierzesz mnie na drugi brzeg – za Tobą będę do nieba biegł – brzmi refren jednej z nich. Od dziecka bałem się pływać, sama wizja głębokiej wody  do dziś wywołuje paniczny lęk. Gdyby jednak ktoś kazał mi przepłynąć na drugi brzeg Nogatu zapewne byłoby to nierealne, gdyż wiązało by się z pewnym utopieniem. Lecz przed samą wodą lęku nie mam – gdyż potrzebuje jej do życia – choć teoretycznie mogę się zakrztusić filiżanką herbaty. Lęk  zależy od obrazu, który widzę – duża powierzchnia – wręcz otchłań, na której nie jestem w stanie się utrzymać. Widok uciekających ludzi przed łobuzerią z wiadrami w Poniedziałek Wielkanocny też budzi w ten dzień lęk przed oblaniem i w konsekwencji - przeziębieniem .
Są jednak wody, w których nie można się utopić ani być przemoknięty i chory . Jest to woda głęboka –wymaga wiary ale czy można ponieść w niej śmierć? Wręcz przeciwnie – to woda, w której zanurzenie daje życie. Zdrój Bożego Miłosierdzia.  Pływanie po tych wodach wymaga również nauki. Naszą nauczycielką jest absolwentka trzech klas szkoły podstawowej, którą wybrał do tego dzieła sam Chrystus jako swoją sekretarkę – święta Siostra Faustyna Kowalska.  W swoim Dzienniczku pisze ona: Jezus mówi: Otworzyłem swe Serce jako żywe źródło Miłosierdzia. Niech z niego czerpią życie wszystkie dusze, niech się zbliżają do tego morza Miłosierdzia z wielką ufnością. Grzesznicy dostąpią usprawiedliwienia, a sprawiedliwi utwierdzenia w dobrym. Kto pokładał ufność w Miłosierdziu moim - napełnię duszę jego w godzinę śmierci swym Bożym pokojem" (Dz., t. V, 114).
Serce Jezusa jest źródłem Bożego Miłosierdzia. Serce przebite za nas i dla nas. Morze Bożego Miłosierdzia nie ma granic. Wyobrażając sobie ten ocean, nie mający dna i końca widzimy pewną perspektywę. Ta rzeczywistość słusznie wiąże się z utopieniem – ale naszych grzechów. Szatan nie potrafi pływać po takich wodach, a więc tym samym wrzucone w nie - topi się w nich. W niedzielę obchodziliśmy Święto Miłosierdzia Bożego. Przypomnienie o mocy Bożego Miłosierdzia niech będzie inspiracją do podjęcia kursu pływania po jego głębokich wodach. Pierwszym warunkiem jest zawierzenie – spowiedź. Ale tylko szczera spowiedź jest warunkiem popłynięcia wodami Bożego Miłosierdzia. Tej  wody i jej Dawcy się nie oszuka.  Warto wsłuchać się w  słowa, które kapłan wypowiada przy udzielaniu rozgrzeszenia : Bóg Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. Przebaczenie i pokój. Przytulenie przez kochającego Ojca, który oddaje za nas swojego Syna. Potem Komunia święta – zjednoczenie z Chrystusem i Jego Sercem. Tak jak jednoczymy się z wodą – tak Serce Jezusa mieszka w nas w momencie Komunii świętej. Oby to Serce biło w nas jak najdłużej i zagarniało każdego, kogo spotkamy na naszej drodze do zdroju Bożego Miłosierdzia.

Najszczęśliwszy mąż na świecie –św. Józef

Jezus przychodząc na ziemię ujrzał najpierw Józefa i Maryje. Dzisiejszy dzień leży w kalendarzu liturgicznym  pomiędzy wspomnieniem św. Józefa Robotnika a Matki Bożej Królowej Polski. Prostego cieśli i młodej żydowskiej dziewczyny. Bóg nie wybiera zamożnej rodziny, a prostą parę nastolatków. Św. Józef zdaje się być na kartach Ewangelii milczącym świadkiem wydarzeń. Zakochuje się w najpiękniejszej dziewczynie na świecie. Na początku chce się oddalić, by nie narazić swojej narzeczonej na zniesławienie. Ufa jej, że będzie matką Syna Bożego. Przyjmuje zadanie bycia ziemskim ojcem Syna Bożego. Z pewnością w swoim sercu borykał się on z tą decyzją. Na młodzieńca, jakim był wówczas św. Józef spadło zadanie utrzymania Maryi i jej Syna, który w świetle prawa żydowskiego był także jego synem. Choć pochodził z tytułowanego rodu, nie posiadał rodowego majątku.   Z kart Pisma świętego nie wiemy, jak dokładnie wyglądały relacje Józef – Jezus. Józef wraz z Maryją martwią się, gdy spostrzegają nieobecność dwunastoletniego Jezusa w Jerozolimie. Można sobie wyobrazić Józefa, który pokazuje małemu Jezusowi narzędzia stolarskie i uczy Go rzemiosła.
Mąż, ojciec i pracownik. Św. Józef jest patronem narzeczonych i kojarzenia małżeństw (,,swatania”). Sam jako narzeczony Maryi stanął przed trudnym wyborem, dlatego oręduje , aby jak powiedział A. Exupery ,,ocalić ich miłość od zepsucia”.  Pomaga także rozeznać konkretnie, czy ten / ta są sobie przeznaczeni. Rozwiązuje problem samotności. Sam mógł oddalić się od Maryi, może wstąpił by do armii rzymskiej, być może pracował by od świtu do nocy, aby zapomnieć  o tej, którą przecież kochał. Św. Józef uczy nas, jak być prawdziwym mężczyzną, który zawsze troszczy się o kobietę, którą pokochał i nie ucieka przed problemami. Co mnie osobiście uderza – wierzy on Maryi, która przecież przekazuje mu Słowo samego Boga, że będzie Matką Jego Syna. Dla nas Słowo Boże też nieraz brzmi jak coś nierealnego, wielu ludzi puka się w czoło na myśl o modlitwie i podjęciu się wypełniania przykazań. Ale czy św. Józef się zawiódł? W Piśmie Świętym nie ma nic o okolicznościach jego śmierci. Możemy domyślać się, że zmarł przed rozpoczęciem przez Jezusa publicznej działalności. A więc przy jego śmierci oraz pogrzebie byli z pewnością Jezus i Maryja. Dlatego św. Józef patronuje Dobrej Śmierci.
Na przestrzeni lat książki i filmy dostarczały nam wiele wzorów ,,prawdziwych” mężczyzn. Był Zbyszko z Bogdańca, Robin Hood, , Desperado i wiele innych postaci, które odznaczały się męstwem, i stawały się wówczas wzorem wymarzonego ,,księcia z bajki”. Czy św. Józef, ufający swojej narzeczonej i biorący na siebie wychowanie Syna Bożego nie jest aby bardziej wzorem dla mężczyzn niż Desperado, wprawdzie przystojny, lecz żądny zemsty i podporządkowujący niej całe swoje dalsze życie? Milczący św. Józef, nie ukrywający na początku lęku, lecz z miłości do Boga i Maryi wypełniający wolę bożą i drugi -  awanturnik ,,likwidujący” po kolei wszystkich wrogów.  Niech przez tą milczącą postać św. Józefa Bóg wskazuje nam drogę do wypełniania Jego woli i będzie praktycznym wzorem prawdziwego mężczyzny.
Ł.G

Mam ją jedną. I to nieśmiertelną.

Pewien człowiek przychodził do spowiedzi często i spowiadał się zawsze z tego samego grzechu. Któregoś kolejnego razu ksiądz wkurzył się na mężczyznę i zapowiedział, że jeśli jeszcze raz przyjdzie z tym grzechem, to nie udzieli mu rozgrzeszenia. Mężczyzna za każdym razem obiecywał poprawę. Nie wychodziło mu. Tego razu naprawdę żałował i chciał z całych sił się poprawić i naprawić zło, którego się dopuścił .  Po odejściu od konfesjonału odszedł zasmucony. Chrystus z krucyfiksu pochylił się nad nim i powiedział : Ja odpuszczam Ci Twoje grzechy.
Nie jest to historia prawdziwa, ale dobrze obrazuje, że Bóg przebacza. Wszystko i zawsze –  jeśli ja bardzo żałuje tego i chce się poprawić. Chrystus jest wzorem przebaczenia także i dla nas. Mówi On Piotrowi, że ma przebaczyć nie 7 razy, a 77 (czyli zawsze). I ten sam Piotr, - ,,prawa ręka Chrystusa” potem trzy razy się Go zapiera – odkupi swoją winę wiernością – aż do śmierci męczeńskiej. Chrystus przebacza mu jego niewierność. Jednak grzechem jest myślenie : dobra teraz sobie pogrzeszę, będę stary, może nad grobem będę stał już, wtedy  to pójdę do spowiedzi i będzie ok. Ta postawa równa się myśleniu, że Boga można przechytrzyć.  Syn mówi do siedemdziesięcioletniej matki – mamo odmówimy może Różaniec za zmarłego tatę? A matka – Daj mi spokój. Jak będę stara, to będę się modliła i ,,klepała” Różańce. Niektórzy może myślą, że będą żyć wiecznie na ziemi albo utwierdzają się w przekonaniu, że ich dusza ( jeśli w ogóle coś takiego jest) zgnije wraz z ich ciałem. Ona nie zgnije wtedy, bo już gnije pod wpływem grzechu – a tym bardziej braku świadomości i skruchy.
Czy może być jednak za późno na skruchę? Ale z drugiej strony : dlaczego nie teraz? Może ten Wielki Post będzie wreszcie dla Ciebie przełomem w drodze do konfesjonału ? Ciało potrzebuje lekarza, choć i tak pewnego dnia serce przestanie bić. A mimo to dbamy o nie. Dusza natomiast jest nieśmiertelna. Gdy ktoś złamie nogę, po jakimś czasie naturalnie gips go uwiera i ogranicza ruch. Grzech uwiera duszę, ogranicza rozwój duchowy. Ta kratka konfesjonału to nie więzienie, to wolność.

Anty… czy boje się ?

,,Nie wierzyłem dla poezji - wierzyłem bo widziałem, że nie mogę, po prostu żyć z dnia na dzień, bo żałowałem za swe grzechy, bo pragnąłem wspólnoty z Bogiem... Łzy napływają, mi do oczu, gdy to piszę, jestem do głębi wzruszony, ale czuję, że nie zginę, że dojdę do Boga, do którego tęskni całe moje serce.” Nie powiedział tego żaden z katolickich poetów, lecz napisał to Fryderyk Engels , współpracownik Karola Marksa.
Tęsknota i pragnienie doświadczenia Boga są początkiem wiary w Niego. Czy pragnienie Boga mógł mieć jednak w sobie jeden z czołowych ojców ideologii marksizmu, który walczył z Kościołem ? Mógł.  Gdy człowiek jest spragniony, szuka czegoś, czego mógłby się napić. Człowiek często, choć odczuwa w swoim życiu suszę duchową, nie podejmuje żadnych kroków, by zbliżyć się do Boga. Człowiek spragniony denerwuje się, gdy widzi, że ktoś piję, a sam może nie ma odwagi poprosić o napój. Tak samo jest z ludźmi określającymi się mianem antyklerykałów. Walczą z Tym, kto mógłby zaspokoić ich pragnienie, poszukują wszystkich złych stron Kościoła, poświęcając temu nawet większość swojego życia, nie jednak dostrzegając ogromu dobra, które się w nim dzieje. Nie bój się zaczerpnąć ze źródła miłości Boga.
Pragnienie Boga wymaga rozwoju. Proces nawracania do Niego trwa całe życie. W nawróceniu pomaga nam Kościół - w Wielkim Poście przez rekolekcje, które mogą być ,,odkurzeniem” stanu wiary. Może przeżywasz kryzys wiary ? Spójrz na krzyż i pomyśl, że każdy grzech jest gwoździem. Nie ma większej miłości na świecie. ,,Anty” nie chcą tego pojąć, bo nie ma dowodów w postaci zapisu wideo tego wydarzenia. Czy tylu ludzi poszło by za Nim na marne? Czy tyle dobra by czynili opierając się tylko na własnej ,,ideologii”? Wiara to nie ideologia, to zażyłość z żywym Chrystusem, które daje się nam za pokarm w czasie każdej Ofiary Mszy świętej. Tylko współpraca człowieka z Bogiem może czynić świat lepszym. Zrozumienia konieczności przylgnięcia do Chrystusa uczą nas dzieci ze swoją prostą wiarą, które nie wstydzą się swoich uczuć miłości Pana Boga. Moje życie wymaga ciągłej odnowy. Św. Alojzy Orione zawołaniem swojego Zgromadzenia uczynił słowa :,,Odnowić wszystko w Chrystusie”. Niech te słowa pomogą nam przeżywać Wielki Post w poczuciu ,,restauracji” i konkretnych kroków odnawiających przyjaźń z Chrystusem.

Rozbójnik Boży

Kleryk Alojzy pochodził z biednej rodziny. Aby zapłacić za seminarium posługiwał jako kościelny w katedrze. Pewnego dnia kleryk spotkał w zakrystii płaczącego chłopca. Przeszkadzał podczas lekcji religii i wikary trzepnął go po głowię i wyrzucił za drzwi. Alojzy uspokoił chłopca, zabrał do swojego pokoju na strychu katedry i prowadził z nim dalej przerwaną lekcje katechizmu. Na zakończenie dał  mu garść świętojańskiego chleba, kilka suszonych fig i umówił się z nim na dzień następny. Chłopiec nazajutrz przychodzi, ale nie sam. Przyprowadza on ze sobą kolegów, którzy stronili od katechizmu. Kleryk Orione oddał wszystko do dyspozycji chłopców: swój pokój, książki, trochę przyrządów gimnastycznych, urządza im nawet huśtawkę pod kopułą katedry. Jest blisko nich, by zbliżać ich do Boga. Mówił :,, Żadne słowo nie jest bez myśli, żadna myśl nie jest bez duszy, sprawcie, aby żadna dusza młodzieży nie pozostała bez Boga”.
Ksiądz Orione łączył aktywność z kontemplacją Boga. Przeprowadził akcje ratunkowe po trzęsieniu ziemi na Sycylii w 1908 r. Na własnych rękach wynosił rannych, dostarczał żywności głodnym, starał się o dach nad głową dla bezdomnych, przygarniał do swoich domów sieroty. Jedna z książek opowiadającej o życiu księdza Orione nosi tytuł ,,Rozbójnik Boży”. Tylko zażyłość z Panem Bogiem może dać człowiekowi tyle siły i zapału do walki o dusze dla Boga oraz do bezgranicznego ukochania chorych i biednych wbrew powszechnemu umiłowaniu bogactwa i dążeniu do niego. Często w życiu przychodzi przeświadczenie : ,,samo się zrobi” albo ,,ktoś to zrobi” . Żąda się od Kościoła, od księży. Ale czy mamy świadomość, że Kościół to ludzie? Ja i Ty. Grzybowa, członkini Rady Parafialnej (z wyboru, nie z nominacji) z niedawno zdjętego serialu ,,Plebania” zwykła mawiać przy różnych okazjach : ,,Kościół to my.” Przy okazji wspomnienia św. Alojzego warto pomyśleć : jakie jest moje miejsce i zadanie w Kościele? Może mógłbym dać z siebie coś więcej niż tylko narzekanie i oczekiwanie na coś?
Od jednego chłopca rozpoczęło się Dzieło św. Alojzego Orione. Program św. Alojzego opierał się na dwóch słowach ,,Dusze, dusze”. Dusze, które on postanowił zdobywać dla Pana Boga. Rosła liczba młodzieży, przybywali współpracownicy księdza Orione. Dziś Synowie i Córki Bożej Opatrzności – Orioniści i Orionistki obecni są na całym świecie, realizując charyzmat świętego założyciela służąc Chrystusowi w człowieku. Przykład św. Alojzego Orione jest dla nas wezwaniem do łączenia miłości Boga i ludzi, w sposób szczególny tych chorych, cierpiących i samotnych. W Kościele jest miejsce i zadanie dla każdego. Zadanie do bycia Bożymi rozbójnikami, aby Kościół stawał się przystanią i domem każdej duszy ludzkiej.
Ł.G
Modlitwa do św. Alojzego Orione
Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu i Duchu Święty, uwielbiam Cię i dzięki Ci składam za bezgraniczną miłość, jaką wlałeś w serce świętego Alojzego Orione, dając nam w nim apostoła miłosierdzia, ojca ubogich i dobroczyńcę cierpiących i opuszczonych. Udziel nam łaski, abyśmy mogli naśladować miłość gorącą i ofiarną, jaką żywił ku Tobie i Najświętszej Dziewicy, ku Kościołowi i Ojcu świętemu, ku wszystkim stroskanym. Za jego zasługami i wstawiennictwem udziel nam tego, o co prosimy, abyśmy mogli doświadczać Twojej Boskiej Opatrzności. Amen.