Doświadczenie wiary - 25.04
Jeżeli ksiądz jest gruby, to podsumowują złośliwie: „Nic mu nie brakuje”; Jeżeli jest chudy i choć trochę zaniedbany - nazywają go sknerą. Jeżeli ksiądz chodzi w sutannie - wtedy jest konserwatystą i nie przystosowany do nowych czasów; jeżeli chodzi ubrany „po świecku” - wtedy jest zbyt światowy, a strój duchowny jest mu ciężarem. Jeżeli ksiądz posiada samochód- to jest z pewnością bogaty, natomiast, jeżeli nie posiada samochodu, nie podąża za duchem naszych czasów, co on robi z pieniędzmi. To tylko wycinek z pewnego tekstu, który kończy się słowami – a jeśli go zabraknie kto go zastąpi? W naszym kraju księży nie brakuje tak jak np. na zachodzie Europy. My, malborscy parafianie nie wiemy, co to niedziela bez księdza, bez Mszy świętej, kościół zamknięty przez dłuższy czas. Tylko przez konsekrowane ręce kapłana Chrystus schodzi do nas i daje nam się za pokarm. Skąd się więc biorą księża? Każdy kapłan rodzi się z ziemskiej matki, która często jest matką życia duchowego swoich dzieci. Giuseppe Sarto, późniejszy papież Pius X, zaraz po przyjęciu sakry biskupiej pojechał odwiedzić swoją siedemdziesięcioletnią matkę. Ta ucałowała z szacunkiem jego pierścień biskupi i nagle zamyśliła się, po czym pokazał mu swoją ubogą, srebrną obrączkę, mówiąc:,, Tak Józiu. Nie nosiłbyś teraz tego pierścienia, gdybym ja najpierw nie nosiła tej ślubnej obrączki”. Słusznie powiedział św. Pius X w oparciu o własne doświadczenie, że ,,każde powołanie kapłańskie pochodzi z serca Boga, jednak przechodzi przez serce matki”. Nie ma standardowej drogi do kapłaństwa. Ilu kapłanów, tyle dróg. Jeden już po maturze słyszy głos boży wzywający go do służby bożej, drugi w wieku 30,40, a nawet 50 lat. Każde powołanie jest łaską zadaną nam przez Pana Boga.
Wielką łaską Boga jest wcześnie usłyszeć Jego głos. Wojna się zbliżała. Słychać już było huk armat, potem strzały karabinów. Mieszkańcy z wioski uciekli. Został tylko wójt, a z nim jego jedyny syn, Ludwik. Przyjął przed miesiącem I komunię św. Był ministrantem, służył do mszy św. Był dzielny, odważny. Mamy już nie miał. Zostanie z ojcem: niech będzie co Bóg da! Jak dobrze, że został. Wioska była polem walki. Paliły się zabudowania, domy, stodoły... Ludwik zauważył ogień w kościele. Przeraził się. Dnia poprzednigo służył do mszy św. kapelanowi wojskowemu, który po rozdaniu komunii św. zamknął cyborium w tabernakulum. Trzeba ratować Najświętszy Sakrament - pomyślał Ludwik. Pobiegł do drzwi kościoła, skoczył poprzez dym do zakrystii, wiedział gdzie jest klucz do tabernakulum. Narzucił na ramiona welon, zbliżył się do ołtarza, otworzył drzwiczki złocone - gdy w tym, paląca się belka spadła ze sklepienia na ołtarz. Ludwik odczuł straszliwy: ból. Rękę przygniecioną szarpnął spod palącej się belki, drugą ręką bierze Najświętszy Sakrament i ucieka poprzez dym i płomienie - i unosi w bezpieczne miejsce. Tam czekał na niego zaniepokojony ojciec. Tam znalazł go wieczorem kapelan wojskowy. Młody bohater nie drgnął, gdy nazajutrz lekarz wojskowy amputował mu dwa ostatnie, najwięcej spalone palce prawej ręki. - Upłynęło kilka miesięcy. Koszmar wojenny się skończył z chwilą zawieszenia broni. Mieszkańcy powoli wracali do zrujnowanych domów. Największą radość odczuł ks. proboszcz-staruszek, gdy przyjechał z sąsiedniej wioski, by pogratulować ministrantowi jego odważnej postawy. "Zrobiłem co mogłem" - powiedział Ludwik. "Pokaż tę rękę okaleczoną". "To tylko ostatnie palce, a one nie są potrzebne". - "Jak to? Niepotrzebne?" - "Nie, bo to nie są te palce, które biskup namaszcza, gdy święci na księdza". Zdziwił się proboszcz jeszcze więcej. "Czyżbyś..." - "Tak, od tego czasu myślę, że Biskup może mi kiedyś poświęcić te palce, które zostały". Nie wytrzymał proboszcz. Wstał, uścisnął chłopca i do łez wzruszony pocałował okaleczoną rękę przyszłego seminarzysty. – Ludwik, który uratował Jezusa od płomieni ognia, postanowił służyć Jezusowi przez całe życie. Poznał wołanie Jezusa: „Pójdź za Mną”!
Dużo jest historii powołań, które budzą wzruszenie. Pan powołuje z różnych miejsc i stanów życia, tak jak kiedyś powołał Szymona Piotra i Andrzeja – rybaków, Mateusza- celnika… Powołuje nie tylko do kapłaństwa. Przede wszystkim do wiary, bo z modlitwy rodzą się kapłani. Takich mamy kapłanów, jakich sobie wymodlimy – powiedział ktoś kiedyś. Powołanie do wiary w moc modlitwy. Na 50-lecie swego życia klasztornego pewna siostra zakonna rozdawała obrazki pamiątkowe. Napis był piękny: "Boże, jak Ci podziękować za tyle niezliczonych łask?" I daje odpowiedź: "Bogu - serce. Ludziom uśmiech. Sobie – krzyż”. Oddać Bogu serce, i modlić się o prowadzenie Boże. Jak pomaga nam Kościół w tym wyborze? Kapłan mówi: "Pan z wami!" Piękne życzenie wyrażone w dwóch słowach. A Jezus odpowiada: "Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata ". Jezus z nami, najlepszy przyjaciel. Bądźmy wierni, wytrwajmy do końca w naszym powołaniu do bycia z Nim, gdziekolwiek nas posyła, na wszystkich etapach i drogach naszego życia. 4 Tydzień Wielkanocny w sposób szczególny ukazuje nam obraz Chrystusa Dobrego Pasterza, który zaprasza nas do różnej współpracy, zależnej od danego powołania.
Ł.G
Modlitwa o powołania
Panie Boże, Wiekuisty Ojcze, otwórz serca młodych ludzi i pociągnij ich ku sobie, aby stali się łowcami dusz. Ty, o Panie, który zawsze żyjesz, aby wstawiać się za nami otwórz przed nimi horyzonty, by dostrzegli cały świat, w którym wznosi się niema prośba tak wielu braci i sióstr o światło prawdy i ciepło miłości. Spraw, by przedłużali na ziemi Twoją misję. Spojrzyj Panie także na wiele serc kobiecych, czystych i wielkodusznych. Wlej w nie pragnienie doskonałości ewangelicznej i oddania się służbie Kościołowi oraz braciom potrzebującym pomocy i miłości. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz