niedziela, 25 grudnia 2011

Tydzień świadectwa świętych

Tydzień po Uroczystości Bożego Narodzenia obfituje w święta pokazujące nam wzory heroizmu w wyznawaniu wiary. 26 grudnia to święto Szczepana, pierwszego, który  świadomie przelał krew za wiarę w Chrystusa. Dzień później wspominamy św. Jana Ewangelistę, który jako jedyny z grona apostołów był przy nim przy Jego Męki .
Św. Jan przedstawiany jest jako umiłowany uczeń Pana Jezusa. Jako jedyny z grona Apostołów nie poniósł on śmierci męczeńskiej, ale dożył sędziwego wieku. Były to czasy prześladowania chrześcijan, więc wielokrotnie próbowano zgładzić św. Jana Apostoła. Jedna z legend opisuje bezskuteczną próbę umęczenia św. Jana przez ugotowanie go w gorącym oleju w Rzymie przed Bramą Latyńską (na pamiątkę tego wydarzenia obchodzono przed reformą posoborową w maju wspomnienie potocznie zwane ,, św. Jana w Oleju”).
 Św. Jan - jak stwierdza św. Hieronim - przebywał w Efezie do najpóźniejszej starości, tak że już na ręku nosili go do kościoła uczniowie i nie mógł wiele mówić, po każdej przerwie jednak miał zwyczaj mówić te słowa: ,,Synaczkowie, kochajcie się wzajemnie” . Wreszcie bracia, którzy z nim byli, zdziwieni, że zawsze to samo powtarzał, zapytali go: ,,Nauczycielu, dlaczego zawsze to samo mówisz”? A on odparł: ,,Bo to jest przykazanie Pańskie i jeśli tylko jego będziecie przestrzegać, wystarczy”.
Św. Edmund, król angielski, nie odmawiał nigdy, gdy go ktoś o coś prosił w imię Jana Ewangelisty. I zdarzyło się raz, że pewien pielgrzym natarczywie domagał się od króla jałmużny w imię św. Jana, a nie było przy tym komornika. Król zatem, nie mając nic pod ręką, dał mu kosztowny pierścień. Ale po dłuższym czasie jeden rycerz angielski przebywający w zamorskich krajach otrzymał od tegoż pielgrzyma pierścień z poleceniem, aby odniósł go królowi z tymi słowy: ,,Ten, któremu i dla miłości którego dałeś ten pierścień, odsyła ci go”. Okazało się zatem jasno, że to św. Jan pojawił mu się pod postacią pielgrzyma.
Święto Młodzianków, czyli dzieci betlejemskich zamordowanych na rozkaz Heroda, obchodzi Kościół 28 grudnia. Choć jeszcze nieświadome, oddały życie za Chrystusa. Zdarzenie to dokumentuje w Ewangelii św. Mateusz. Herod powodowany lękiem o władzę, jaki według niego stwarza nowonarodzony Mesjasz, zabija wszystkie dzieci w Betlejem poniżej 2 roku życia, licząc, że w ten sposób zgładzi Jezusa.
Św. Augustyn pisał o nich: "Niemowlęta, które bezbożność Heroda oderwała od piersi matek, słusznie zostały nazwane męczeńskimi kwiatami. Są to pierwsze pąki Kościoła, rozwinięte wśród niewiary, zaś przedwcześnie zważone mroźną zawiścią prześladowania". Fakt zabójstwa z rozkazu Heroda świętych Młodzianków ukazuje nam, do czego zdolny jest człowiek, który swoją władze i pozycje stawia ponad życiem ludzkim. Zawziętość do wyeliminowania Jezusa doprowadza Heroda do wydania zbrodniczego rozkazu. Współcześni ludzie nieraz chcą wyrzucić Pana Jezusa poza swoje życie lub na jego margines. Wraz z ignorancją Chrystusa przychodzi ignorowanie jego przykazań – człowiek stawia się często w roli władcy, zapominając jednak o Bogu, który jest dawcą życia i jak również Tym, który odwołuje nas z niego.
Ł

czwartek, 15 grudnia 2011

Słońce jaśniejące w mroku - 21.12

Kiedyś w specjalnym odcinku telewizyjnego teleturnieju Va banque występowały dzieci. Prowadzący – Kazimierz Kaczor traktował je bardzo poważnie, zwracając się do pierwszoklasistów : pan, pani. Kategorie pytań i same pytania były dziecięce, ale bardzo trudne. Dzieci odpowiadały bardzo dobrze, ale Maksymilian zaskoczył prowadzącego. W kategorii pytań było – niebo. Pytanie brzmiało: Co daje życie, ciepło i światło ? Chłopiec odpowiedział : Pan Bóg ( odpowiedź prawidłowa brzmiała : słońce).
Druga część Adwentu (od 16 grudnia) przygotowuje nas bezpośrednio na obchód uroczystości Bożego Narodzenia. Jezus przychodzi na świat w Betlejem spowitym nocą. Kantyk Zachariasza mówi o Jezusie jako o tym, który „Dzięki serdecznej litości nawiedzi nas z wysoka jako Wschodzące Słońce, by oświecić tych , co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze drogi skierować na drogi pokoju”. Jezus jako Słońce ma rozpromienić nasze życie, spowite nieraz mrokami grzechu. Często mamy zwracają się do swoich pociech : ,,moje słoneczko” – jako do kogoś najważniejszego. Bez słońca nie było by życia na ziemi. Życiem chrześcijanina jest właśnie Jezus – ,,siła napędowa” każdego dobrego czynu.
Współczesna legenda opowiada o pewnym chłopcu, który przy żłóbku wdał się w rozmowę z Dzieciątkiem. Mały Jezus prosi małego gościa o trzy dary; nie chce jednak przyjąć tych rzeczy, jakie chłopiec gotów jest natychmiast ofiarować: płaszcza przeciwdeszczowego, kolejki elektrycznej czy kolorowego albumu o świecie współczesnym. W dalszej rozmowie Dzieciątko wyprasza ostatnią klasówkę z matematyki (pod którą figuruje ocena niedostateczna), potłuczony kubek do mleka (który chłopiec rozbił ze złości, bo mleko było za gorące) i pachnącą gumkę do wycierania (skradzioną sąsiadowi z ławki szkolnej).
Legenda wkłada Jezusowi w usta następujące słowa:
- Przynoś mi zawsze wszystko to, co jest w twym życiu niedostateczne, i to, co popsułeś, i to, co złego zrobiłeś - Ja chcę to wszystko naprawić, chcę ci pomóc, chcę ci wciąż od nowa przebaczać, chcę cię wziąć za rękę i poprowadzić właściwą drogą!
Niech ten obchód Uroczystości Bożego Narodzenia będzie dla nas czasem oddania Dzieciątku Jezus tych wszystkich trudnych spraw, jakie są może w naszych sercach. Dzieciątko Jezus ma moc naprawiania, wszystkiego, co jest złe : może jest to relacja z kimś, może jakaś częsta słabość do grzechu. Ta pomoc Chrystusa jest rzeczywistym prezentem. Obyśmy przyjmowali ten prezent, którym jest Bóg, który przychodzi w ubogiej stajence w noc betlejemską.

piątek, 9 grudnia 2011

Doświadczenie wiary - Być dobrym jak chleb (14.12)

Ostatnio znajomy misjonarz pracujący przez pewien okres w Afryce opowiedział mi pewną sytuacje, której był świadkiem. Odwiedzał on wraz z współbratem domy mieszkańców na ubogich przedmieściach. W jednym z lokali (ciężko nazwać go domem) spotkali dziecko z początkiem choroby głodowej (charakterystyczny powiększony brzuch). Dziecko to nie jadło nic od kilku dni. Ktoś z sąsiadów przyniósł właśnie tej dziewczynce upieczonego ziemniaka. Można by było z pewnością pomyśleć, że dziecko natychmiast go zjadło. Tak się jednak nie stało. Dziewczynka przełamała ziemniaka na dwie połówki, chcąc jedną z nich ofiarować gościom. Sytuacja wydaje się być paradoksem : dziecko chore z głodu pragnie ofiarować swoim gościom, to co w tej chwili ma najcenniejszego. Wzrusza nas jej zmysł szacunku kosztem siebie i swoich potrzeb.
Św. Brat Albert Chmielowski mówił, że mamy ,,być dobrymi jak chleb”. Oznacza to większą dostępność i życzliwość dla ludzi i patrzenie na życie z perspektywy dawania siebie innym, swojego talentu, umiejętności, rozmowy a czasem może tylko uśmiechu.  Adwent może być dobrą okazją do rewizji życia także pod kątem zadania sobie pytania : skoro czekam na przyjście Jezusa, jakie ono będzie dla mnie?  Aby nie martwić się o to wystarczy nie odkładać ,,na wczoraj” uporządkowania swojego życia duchowego. Pomóc może nam w tym właśnie radość wiary i wypływające z niej uczynki miłosierdzia względem innych.  Nie zapomnę  corocznych serii rekolekcji młodzieżowych, podczas których dziesiątki młodych śpiewając  piosenki religijne dzieli się swoją wiarą. Przyjeżdżały różne ,,typy”, lecz każdy – w różny oczywiście sposób- wyjeżdżał inny. Początkowo niektórzy buntowali się przed pracą (codzienne posługi na stołówce, sprzątanie ośrodka , prace w ogrodzie itd. ). Po jakimś czasie poznawania Jezusa praca na rekolekcjach zmieniła się dla nich w posługę. Różnica polegała na zmianie podejścia – praca jest synonimem konieczności,  posługę podejmuje zaś  się z miłością, bo z niej właśnie wypływa chęć służenia.
W Piątej Modlitwie Eucharystycznej są takie piękne słowa : ,, Przez ofiarę Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, wydanego za nas na śmierć, doprowadzasz nas do Twojej miłości, abyśmy także my dawali siebie braciom”. Dawać siebie braciom. Służyć radą, talentem, rozmową. Wydaje się to łatwe w pierwszej chwili, lecz puszczają nam nerwy, gdy wracamy zmęczeni do domu i na klatce schodowej szuka z nami rozmowy starsza sąsiadka (która mieszka sama i pewnością czuje się samotna). Chwila naszej życzliwości będzie być może dla niej oderwaniem się od codziennej samotności i powodem radości na cały dzień. Św. Jan Chrzciciel był tym, który nawoływał do nawrócenia przed przyjściem Mesjasza. Był Jego zwiastunem. I my bądźmy zwiastunami przyjścia Pana Jezusa które teraz dokonuje się w naszych sercach przez dzielenie się wiarą i wypływającymi z niej uczynkami. Gotujmy drogę Panu, prostujmy Jego ścieżki , by mógł wejść On do naszych serc.

Doświadczenie wiary - Niebiosa rosę... (7.12)

Kojarzą się nam zwykle z lampionami, robionymi ręcznie pod czujnym okiem rodziców, z przezwyciężaniem snu i pierwszymi śniegami. Roraty- Msze święte odprawiane rano w Adwencie ku czci Matki Bożej. Matka Boża miała specjalny udział w przyjściu Jezusa – Boga – Człowieka na ziemię. Czcimy ją jako tę, która wydała na świat  Bożego Syna – była niejako ,,żywym tabernakulum”. Pokorna postawa tej wybranej przez Boga młodej żydówki daje nam przykład zaufania Bożym zamiarom. Czas przed narodzeniem Jezusa nie był czasem sielanki dla rodziny z Nazaretu – Jezus nie rodzi się w bogatej gospodzie, lecz w stajni. Potem również Święta Rodzina musi uciekać przed Herodem, który chce zabić Jezusa. Dalej karty Pisma świętego pokazują nam Matkę Bożą jako tą , która trwa przy Jezusie. Dostrzec można później cichy i osobliwy wpływ, jaki Maryja wywiera na swojego Syna, wstawiając się za sługami martwiącymi się brakiem wina na weselu w Kanie Galilejskiej. ,,Czyńcie cokolwiek wam powie” – mówi do sług weselnych.
Adwent jeszcze wyraźniej ukazuje nam, że Maryja jest również naszą Matką. Podobnie jak owi słudzy w Kanie Galilejskiej słyszymy jej wezwanie  posłuszeństwa Jezusowi - ,, Czyńcie cokolwiek wam powie” . Posłuszeństwo Bogu to postawa świadomości, że jesteśmy dziećmi bożymi, a kto jak nie Matka jest bardziej uległy prośbom swych dzieci? Matka Boża czeka na nas do ostatnich chwil naszego ziemskiego życia. Jest w Potopie Henryka Sienkiewicza taka jedna z niezapomnianych scen. Oto w oblężonym Tykocinie kona Janusz Radziwiłł. Charłamp, wierny sługa, składa w dłonie zmarłego zdjęty z własnego pancerza ryngraf z Matką Boską. W tym momencie wkraczają zdobywcy zamku - wojacy królewscy.
" Nie żyje, nie żyje - poszedł głos z ust do ust. Nie żyje zdrajca i sprzedawczyk!
- Tak jest - rzekł ponuro Charłamp. - Ale jeśli sponiewieracie ciało jego i na szablach je rozniesiecie, źle uczynicie, bo Najświętszej Panny przed skonaniem wzywał i Jej konterfekt w ręku dzierży. Słowa te wielkie uczyniły wrażenie. Krzyki umilkły. Natomiast żołnierze poczęli się zbliżać, obchodzić sofę i przypatrywać się nieboszczykowi...
- Prawda jest – rzekł cichym głosem pan Zagłoba. Najświętszą Pannę w rękach trzyma i blask mu od Niej na lica pada.
To rzekłszy zdjął kołpak z głowy. W tej chwili uczynili to wszyscy inni. Nastało milczenie, pełne szacunku.
Iluż z nas ma zdjęcia swojej matki na biurku, w porflelu, na honorowym miejscu w salonie. Świadczy to o głębokiej więzi i przywiązaniu. Cudowny medalik z wizerunkiem Matki Najświętszej jest również głębokim znakiem przywiązania, które połączone z prośbami o wstawiennictwo buduje naszą relacje z naszą Niebiańską Matką. Medalik sam w sobie nie jest cudownym amuletem, zapewniającym szczęście. Potrzeba nam tu postawy dziecka, gotowego być wychowywane, zgodnie z wolą jego Matki.
Adwent to dla nas okazja do odrodzenia się w byciu dzieckiem bożym, przepełnionym prostą wiarą i prostotą życia. Aby nasze całe życie przepełnione było blaskiem Niepokalanej Dziewicy.

Doświadczenie wiary - Znaleźliśmy Mesjasza (święto Apostoła Andrzeja - 30.11)

W Kościele powszechnym obchodzimy dziś święto Apostoła Andrzeja. Na początku razem ze swoim bratem – św. Piotrem prowadził on małe przedsiębiorstwo rybackie. To Andrzej z zapałem oświadczył bratu : Znaleźliśmy Mesjasza. Po cudownym połowie ryb został on wezwany wraz z bratem do grona Dwunastu.  To proste wyznanie tego rybaka  zachęca nas do większej ufności w moc Chrystusa, Odkupiciela człowieka. Dalsze życie św. Andrzeja pokazuje, że pozostał wierny swojej miłości do Chrystusa, oddając za wiarę w Niego swoje życie.
Okres w okolicy święta Apostoła Andrzeja to czas popularnie zwany ,,Andrzejkami”. Urządza się zabawy, mając na uwadze pokutny charakter zbliżającego się Adwentu, który jednak nie jest okresem żałoby, lecz radosnego oczekiwania na przyjście Chrystusa. Pierwszy okres adwentu ma jednak wymiar pokutny – jest zachętą do podjęcie nawrócenia w oczekiwaniu na powtórne przyjście Jezusa (paruzja). To okazja do pomyślenia : jak ja przygotowuje się na przyjście Pana Jezusa, czy mam świadomość jak będzie wyglądało moje z Nim spotkanie? Czy chce znaleźć się w gronie Jego świętych? To dobra okazja do ,,szlifowania” swojego nawrócenia, trwającego przecież dla chrześcijanina całe jego ziemskie życie. O świętym Izydorze z Sewilli (560-36) opowiadają, że ciężko mu szła nauka i że często wagarował. Pewnego dnia na takim właśnie luzie usiadł obok małego źródełka. Woda kapała, kropla po kropli na skałę, w której ż biegiem wielu tysięcy lat wyżłobiła sobie wydrążenie. Obrazek ten przypomniał mu jego kłopoty z nauką. Wrócił do domu i wziął się rzetelnie do roboty, tak że stał się jednym z największych uczonych swej epoki. Jego biograf zaznaczył: - Te krople wody dały Hiszpanii historyka, a Kościołowi doktora.
Dzisiejsze święto i zarazem przedsionek Adwentu niech staną się dla nas okazją do rozważania tematu świętości – zażyłości z Bogiem. Arka Noego śpiewała : Taki duży , taki mały może świętym być. Święty to przyjaciel Jezusa, który prowadzi do Niego innych ludzi przez świadectwo swojego życia i śmierci (męczennicy). Niektórzy zarzucali bł. Janowi Pawłowi II, że wynosił na ołtarze ,,hurtowo”. Zarzut ten jest bezpodstawny - wypływa ze zwykłej nieznajomości procedur beatyfikacji i kanonizacji - to lud Boży, który jest przekonany o cnotach i mocy wstawiennictwa (cuda) ludzi wywodzących się z ludu właśnie, niejako ,,nominuje” do dalszych procedur beatyfikacyjnych. Wielu świętych jest również niezauważanych. Ilość świętych ogłoszonych przez Kościół świadczy o tym, że świętość jest dostępna dla każdego kto wyzna : Znalazłem Mesjasza i pójdzie Jego drogą, nierzadko trudną, lecz prowadzącą do spotkania z Jezusem. Niech to wyznanie świętego Andrzeja będzie dla nas motywacją do szukania Jezusa w życiu codziennym i podążania wraz z Nim drogą świętości, która ,,wyżłabia” z nas nasze grzechy.

Doświadczenie wiary - Miłość może zakryć grzechów wiele (23.11)

Pamiętam, gdy byłem w pierwszej klasie gimnazjum, moja szkoła zorganizowała przed świętami Bożego Narodzenia zbiórkę żywność w jednym z malborskich marketów. Wrzucali różni ludzie. Najbardziej ujmujące było, gdy całe reklamówki żywności ofiarowywali emeryci, którym z pewnością się ,,nie przelewało”.  Po zbiórce zebrane dary zapakowaliśmy w paczki i rozwieźliśmy do potrzebujących rodzin. Widziałem na własne oczy wdzięczność tych ludzi, niektórzy z nich mieli łzy w oczach. Zostali obdarowani przez kogoś. Czułem się wówczas jakbym i ja został obdarowany ich uśmiechem, łzami szczęścia, że ich dzieci w tym roku będą mieli na święta słodycze. Oczy tych dzieci były oczami Jezusa, mówiącego: Cokolwiek jednemu z tych uczynicie, toście mnie uczynili.
Na kartach Pisma świętego wiele uwagi poświęcono ubogim. Stary Testament przewidywał szczegółowe nakazy dawania jałmużny, zakaz lichwy , ucisku biednego oraz dużo praw, które dziś sklasyfikowano by jako prawa socjalne. Nowy Testament natomiast przekazuje nam piękne przypowieści Jezusa poruszające relacje do ubogich (m. in. o miłosiernym Samarytaninie, o bogaczu i Łazarzu). Przypowieść o bogaczu i Łazarzu uświadamia nam, że w życiu wiecznym nie będzie już podziału na biednych i bogatych. Ten brudny bezdomny , który śpi na Twojej klatce schodowej może pierwszy przed Tobą wejść do Królestwa niebieskiego. Bogacz z przypowieści gardził ubogim za życia, lecz po śmierci to on zwracał się do niego rozpaczliwie, by wejrzał na jego nędze, spowodowaną zatwardziałością jego serca. Nie brakuje Łazarzów i wśród nas. Św. Grzegorz Wielki mówił : Codziennie znajdujemy Łazarza, jeśli go szukamy, co dzień widzimy Łazarza, choćbyśmy go nie szukali.
W tradycji żydowskiej przetrwała legenda o Beniaminie Sprawiedliwym (zarządzającym pieniędzmi przeznaczonymi na jałmużnę). Pewnego razu - gdy kasa świeciła pustkami - przyszła kobieta z prośbą o pomoc.
- Niestety, w kasie nie ma ani grosza – odpowiedział "kasjer".
- Rabbi, jeśli mnie nie wspomożesz, umrze matka i jej siedmioro dzieci - błagała żebraczka.
Rabbi dał jej solidną jałmużnę z własnej kieszeni. Po pewnym czasie zachorował śmiertelnie. I wtedy aniołowie wstawili się za nim u Boga, mówiąc: Powiedziałeś Panie sam, że kto ratuje jedno życie, to jakby ratował cały świat; a oto Beniamin, który uratował kobietę i siedmioro dzieci, ma umrzeć. przeżywszy tak niewiele lat?! Pan Bóg podarł natychmiast wyrok. Mówią, że dodał mu jeszcze dwadzieścia dwa lata życia.
Nie możemy nic przyjemniejszego Bogu uczynić, ani pożyteczniejszego dla nas samych, jak wspomagać biednych w ich trudnych momentach życia,  pocieszać smutnych w nieszczęściu i opuszczeniu. Jeśli czcimy i kochamy Jezusa, kochajmy i tych, których On szczególniej ukochał, o których mówił : Cokolwiek jednemu z tych uczynicie, toście mnie uczynili. Kochajmy więc, służmy, nieśmy pomoc  Zbawicielowi naszemu w ubogich, głodnych i nagich, opuszczonych, prześladowanych i strapionych.

Doświadczenie wiary - Maryja Matka Dobrej Śmierci

Trwając w temacie przemijania natrafiłem ostatnio na  niesamowitą historię, którą  opisali reporterzy ABC News.
94 letni Gordon Yeager i 90 letnia Norma byli małżeństwem 72 lata. W środę uczestniczyli w wypadku samochodowym. Zostali przewiezieni do pobliskiego szpitala z licznymi złamaniami i innymi obrażeniami, gdzie  położono ich obok siebie. Małżonkowie cały czas trzymali się za ręce. Ich syn Dennis Yeager przekonuje, że nawet w takim momencie jego rodzice dbali wyłącznie o siebie nawzajem. - Mówiła, że boli ją klatka piersiowa, ale pytała co się dzieje z tatą. Natomiast on, mimo ogromnego bólu pleców, pytał tylko o mamę - relacjonuje syn. Gordon zmarł o 3:38. Jednak lekarze byli niezwykle skonfundowani, ponieważ mimo braku oddechu, aparatura pokazywała bicie serca. Okazało się jednak, że monitory wykrywały bicie serca Normy, która trzymała swojego męża za rękę. Norma zmarła godzinę później. - Tata zawsze mawiał, że warto czekać na kobietę. Tata czekał na nią godzinę i trzymał dla niej drzwi - mówi Dennis.
Ta historia uświadamia nam, że nawet w obliczu śmierci miłość jest silniejsza. Węzeł małżeński, którym kapłan złączył owych ludzi w dniu ślubu okazał się dosłownie nierozerwalny, uczynił ich osoby jednością. Taką jedność mają nie tylko małżonkowie, ale i mają ją już od urodzenia dzieci ze swoją matką. Maryja jest naszą Matką, która również w chwili naszej śmierci trzymać nas będzie za rękę. Jednak wierzymy, że jej obecność i pomoc nie ograniczy się tylko do samego towarzyszenia do momentu zgonu.  Mamy prawo do przekonania, że ta macierzyńska ręka wprowadzi nas ufających synów i córki Maryi przed majestat Boga.

Doświadczenie wiary - zdążyć przed Bożym Miłosierdziem (9.11)

Dla części społeczeństwa pogrzeb prowadzony przez kapłana wydaję się nobilitacją zasług zmarłego, jego wiary i wkładu we wspólnotę Kościoła. Nie jest to jednak do końca właściwe myślenie. Często rodzina człowieka całe życie określającego się mianem ateisty, który do ostatniego tchnienia odrzucał sakramenty, prosi o ,,odprawienie ceremonii” tylko z przeświadczenia ,,co ludzie powiedzą”. Pogrzeb jednak dla katolików nie jest tylko symboliczną ceremonią zakończenia życia ludzkiego. Ma przede wszystkim na celu modlitwę w intencji zmarłego, który był  wierzący - co wiąże się z uczestnictwem w Sakramentach , ale też i grzeszny oraz niesie żywą pociechę nadzieją zmartwychwstania . Czy jednak do nas należy osąd sumienia człowieka?  Kodeks Prawa Kanonicznego podaje konkretne przypadki, kiedy kapłan winien odmówić pogrzebu katolickiego: notoryczni apostaci, heretycy i schizmatycy oraz jawni grzesznicy, którym nie można przyznać pogrzebu bez publicznego zgorszenia.
Starsze panie siedząc na ławce przed blokiem żywo rozprawiały o wiadomości o śmierci ich sąsiada – pana Henryka. Przecież to był pijak i złodziej – opowiedziała  pani Elżbieta na wiadomość, że Henia spod ,,szóstki” pochowa ksiądz. Nie znały jednak okoliczności jego śmierci. Henryk czuł od dłuższego czasu, że musi uporządkować swojego życie jeśli chodzi o relacje z Bogiem. Był ochrzczony, jako mały chłopak nawet był ministrantem. Pamiętał nawet część ,,ministrantury”. Jak sam mówił, potem ,,wyrósł” z tego, skończył technikum ,dostał dobrą pracę, ożenił się i wstąpił do PZPR. Był kierownikiem zmiany, dobrze zarabiał a jego żona zajmowała się domem. Szczęście jednak trwało aż żona Henryka ciężko zachorowała na nowotwór. Długo walczyła z chorobą. Kobieta zmarła po 7 latach walki. Henryk został na świecie sam, ponieważ z żoną nie mieli dzieci, a jego biedna rodzina mieszkała bardzo daleko, na wsi. Pracował do początku lat dziewięćdziesiątych, aż w wyniku przemian ekonomicznych został zwolniony z pracy. Choć dostał bardzo wysoką ,,odprawę”, nie mógł pogodzić się ze stratą pracy , która po śmierci żony wypełniała pustkę w jego życiu. Sięgnął po alkohol, który od tego czasy stał się lekiem na jego samotność. Potem okazało się, że cierpi na marskość wątroby. Czując zbliżającą się śmierć , pewnej niedzieli umył się, wyciągnął z szafy dawno nie używany garnitur, ubrał się i poszedł do kościoła. Jednak nie odważył się pójść do swojego kościoła parafialnego, jego  proboszcz znał go bowiem jako drobnego złodziejaszka – po przepiciu odprawy Henryk utrzymywał się tylko z pomocy społecznej, często nie starczało na alkohol kradł więc pokrywy studzienek kanalizacyjnych  oraz inny złom. Henryk poszedł na Mszę św. oraz do spowiedzi. Nie był na Mszy od 40 lat, nie znał odpowiedzi mszalnych, ostatni raz był na Mszy św. jeszcze przed soborem . Tydzień później upadł z bólu na klatce schodowej, przewieziono go do szpitala, gdzie zmarł. Zdążył pojednać się z Panem Bogiem. To wielka łaska dana mu przez Miłosierdzie Boże. Wspomniane na początku kobiety nie znały prawdy o życiu duchowym Henryka, który dzięki łasce Boga, który czeka na każdego syna marnotrawnego do ostatniego tchnienia, zdążył się nawrócić. Historia ta świadczy o tym, jak opinia ludzka, nawet powszechna, może nieraz odbiegać od rzeczywistości.
Podobna reakcja ze strony ludzi spotkała św. Alfonsa Liguoriego gdy pewnego dnia wydobyto z wody zwłoki samobójcy, który rzucił się z mostu do rzeki . Ludzie przekonani byli, że człowiek ten na pewno jest potępiony, bo przecież nie mógł w sobie obudzić żalu za grzechy. Święty odpowiedział im na to : Miłosierdzie Boże mogło przejść między mostem a wodą. Kościół zna miłosierdzie Boga, dlatego nie wydaje wyroków wiecznego potępienia, chociaż z radością wydaje dekrety kanonizacyjne. Kościół posiada listę świętych, nie ma jednak listy potępieńców. Świadczy to o tym, że wbrew najrozpaczliwszym nieraz pozorom zawsze trzeba mieć nadzieje. Pozwólmy więc, by ta nadzieja zakwitła w naszych duszach, którą nieraz zasmuca  czyjaś nagła śmierć w smutnych okolicznościach. Módlmy się również i za nas, aby każdy z nas zdążył przed śmiercią uporządkować swoje życie.

Doświadczenie wiary - życie wieczne (2.11)

Pewien Król miał swego nadwornego błazna, który umilał mu dni swoimi powiedzonkami i żartami. Któregoś dnia król powierzył błaznowi swe berło, mówiąc:  Zatrzymaj je do czasu, aż znajdziesz kogoś głupszego od siebie. Wtedy będziesz mógł mu je podarować. Kilka lat później król poważnie zachorował. Czując zbliżającą się śmierć, przywołał błazna, do którego w gruncie rzeczy był bardzo przywiązany i powiedział: -Wyruszam w długą podróż.  -Kiedy wrócisz? Za miesiąc? -Nie-odparł król. - Nie powrócę już nigdy. - A jakie przygotowania poczyniłeś przed tą wyprawą? - zapytał błazen.  Żadnych – brzmiała smutna odpowiedź. - Wyjeżdżasz na zawsze - powiedział błazen - i wcale się do tego nie przygotowałeś? Proszę, weź to berło. Znalazłem wreszcie głupszego ode mnie! 
Początek listopada skłania nas do zatrzymania się nad tematem kresu naszego ziemskiego pielgrzymowania . Uroczystość Wszystkich Świętych i Wspomnienie Wszystkich wiernych zmarłych pobudzają nas do pytania : ,,co potem?” O śmierci powstało wiele dzieł literackich. Msze żałobne (Requiem) komponowali wielcy muzycy jak Mozart czy Liszt. Skupiali się oni w dużej mierze nad grozą i dramatem śmierci. Nad śmiercią Jezusa w ,,Gorzkich żalach” płaczą rzewnie aniołowie. Płacze również sam Pan Jezus na wiadomość o śmierci swojego przyjaciela – Łazarza. Płacz jest ludzkim odruchem, towarzyszącym stracie. Jezus jednak nie zatrzymuje się na etapie płaczu – wskrzesza Łazarza, którego ciało już ulegało rozkładowi. I do nas mówi : ,,Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy spragnieni i utrudzeni jesteście, a ja was pokrzepię ” oraz co najważniejsze – pozostawia nas z obietnicą - ,,W domu mego Ojca jest mieszkań wiele”. Mamy tu zapewnienie, że nasze życie ziemskie nie kończy się , lecz zmienia.
Maria Simma, jedna z osób, z którą kontaktowały się dusze czyśćcowe , wielokrotnie świadczyła, jak owe dusze błagają o Msze święte w ich intencji. Proszą o możliwość bycia w niebie, by wyzwoleni od cierpień czyśćcowych mogli wielbić Boga w życiu wiecznym, w życiu, gdzie nie ma cierpień , nienawiści, nie ma łez, które jak mówi III Modlitwa Eucharystyczna – otrze z naszych oczu sam Bóg. Pomóżmy naszym zmarłym, polecając ich szczególnie w listopadzie modlitwie Kościoła. Sami – po naszym odejściu z tego świata będziemy jej potrzebować. Jest bardzo wielu ludzi, którzy nie przygotowują się do tej "wielkiej podróży", która czeka każdego z nas. Dlatego ten moment wiąże się dla nich z wielką trwogą."Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny", mówi Jezus (Mt 25, 13).
Co więc jednak możemy zrobić, by dobrze przygotować się do odwołania nas przez Boga z tego świata? W pismach Lwa Tołstoja spotykamy następującą legendę : Pewien człowiek miał trójkę przyjaciół – swoje pieniądze, swoją żonę i swoje dobre  uczynki. Będąc na łożu śmierci wezwał do siebie całą trójkę, aby się z nimi pożegnać. Do pieniędzy powiedział : ,, Do widzenia , już umieram!” Pieniądze odpowiedziały : ,, Do widzenia, nasz przyjacielu; gdy umrzesz zapalimy ci świecę za spokój twojej duszy!” Przyszła i żona, aby się z nim pożegnać i obiecała mu, że będzie towarzyszyła mu aż do grobowej deski. W końcu zjawił się trzeci przyjaciel : ,,Już umieram ‘ – rzekł ostatkiem sił śmiertelne chory - ,,Do widzenia!”. ,,Nie, odrzekły dobre uczynki, nie do widzenia… My się z tobą nie rozstajemy. Jak długo żyjesz, jesteśmy z tobą; gdy umrzesz, pójdziemy za tobą”. I chory umarł. Pieniądze ofiarowały mu świecę, żona towarzyszyła mu do grobu. Ale dobre uczynki poszły z nim na drugi świat.
 Czy naprawdę przygotowujesz się do tej podróży?



Doświadczenie wiary - wybory (26.10)

Niech tytuł nie skłania drogiego czytelnika do myślenia, że tekst nie będzie  ,,pobożny ,tylko polityczny” Pojęcie wyborów nie ogranicza się jednak w naszym życiu do obywatelskiego obowiązku wybierania rządzących. Są też inne wybory -  łatwe  jak ,, w co ja się dziś ubiorę” ale i  trudne, wymagające nieraz odwołania się do sumienia i wiary. Wielokrotnie słyszałem z ust moich nauczycieli : wybieraj mądrze. Mądrze , ale czyli jak?
Dla chrześcijanina wybierać mądrze , to wybierać z Jezusem. Najważniejszym , kluczowym wyborem naszego życia jest powołanie – dobre rozeznanie , w czym jestem dobry i do czego wzywa mnie Pan Bóg. Nie muszą to być rzeczy wielkie z punktu widzenia ludzi, bo Bóg patrzy inaczej niż człowiek – nawet na matkę swojego Syna wybiera nastoletnią żydówkę, zamiast jakieś bogatej księżniczki. Jezus wraz z Maryją i Jezusem nie prowadzi dostatniego życia, jako młodzieniec również pomaga Józefowi jako cieśla. Do dobrego wypełnienia powołania potrzebne jest znanie swoich możliwości, a co za tym idzie – swojego miejsca w życiu i wśród ludzi.
Pewnego razu król lew urządził wśród zwierząt podział. Zwierzęta piękne miały przejść na stronę lewą, a piękne na prawą. Po jakimś czasie na środku pozostała tylko nadęta ropucha. Król zapytał ją , dlaczego nie przechodzi na żadną ze stron. Przecież się nie rozedrę ! – odpowiedziała mu ropucha. Rozmaite wybory życiowe powodują często rozdarcie w naszym sercu. Niezdecydowanie żaby spowodowane było brakiem pokory i zbyt dużym przekonaniu o własnej doskonałości. Nie jestem doskonały, ale chce dążyć do doskonałości. Nie będę wybierał bylejakości w swoim życiu. Wszystko, co zostanie mi powierzone, będę wykonywał w poczuciu Bożej obecności i przyjaźni z Bogiem, jasno opowiadając się za Nim. Jeśli chrześcijanie będą ,,letni” pokolenie JP II może niestety powoli przeobrażać się w pokolenie JP (Janusza Palikota).

Doświadczenie wiary - prosta modlitwa (22.10)

Edward nie był typem wzorowego katolika, choć chodził w niedziele do kościoła, ubił zaglądać do kieliszka i palił dwie paczki papierosów ,,bez filtra”. Pewnego dnia przed snem nie zamknął on dokładnie drzwi od swojego pokoju. Jego dorosły syn podsłyszał, że ojciec mówi do kogoś, lecz w pokoju nikogo nie było, syn był tego pewien. Ojciec modlił się. ,,Panie Boże, wiesz ja Edek nie zawsze jestem w porządku. Lubię sobie popić, zapalić, często wkurzam syna i jego rodzinę jak wracam do domu późno. Wiesz to Panie Boże wszystko, proszę Cię żeby mojemu synowi się jakoś wiodło i ja miał co zjeść i dach nad łbem. No i mojej żonie, co zmarła daj wieczny odpoczynek. Brakuje mi jej, chociaż wiem , że nie zawsze byłem w porządku wobec niej. Amen "
22 października będziemy obchodzili po raz pierwszy liturgiczne wspomnienie błogosławionego Jana Pawła II. Bez wątpienia był to człowiek, którego darzy szacunkiem i miłością większość ludzi na świecie. Był głową Kościoła Katolickiego, ,,proboszczem świata”, Wikariuszem Chrystusa na ziemi ale przede wszystkim człowiekiem modlitwy. Człowiekiem, który rozmawiał z Bogiem i żył z Nim w zażyłej relacji, o czym świadczą przypadki wielu wysłuchanych modlitw, napływających z całego świata zanoszonych przez niego w modlitwie osobistej. Wizerunek bł. Jana Pawła II jest często w mediach rozmywanych , spycha się go do ,,kremówkowego” papieża, nie poświęcając wystarczająco wiele uwagi jego nauczaniu. Ileż to przemówień, homilii i encyklik napisał Jan Paweł II. Każde słowo Jan Paweł II pisał ,,na klęczkach” – modlił się. Gdy czyta się dzieła bł. Jana Pawła II, które czasami mogą wydawać trochę trudne w odbiorze dla przeciętnego Kowalskiego,  czuje się w tych słowach woń jego modlitwy. Modlitwy prostej, jak modlitwa Edka. Każdy może się modlić, mówiąc do Boga. Jest wiele sposobów modlitwy. Piękne modlitwy znajdują się w rozmaitych modlitewnikach, można modlić się śpiewając pieśni religijne, klaszcząc a nawet tańcem chwalić Boga. W zażyłość z Bogiem – naszym Ojcem i Przyjacielem – wprowadza nas jednak najbardziej rozmowa z Nim. Pan Bóg lubi z nami korespondować, Pismo święte o jeden wielki list Boga do człowieka, w którym odpowiada mu na jego pytania. Nie bójmy się modlitwy i Słowa Bożego. Odpowiadajmy na ten list miłosny Boga modląc się do Niego. Niech bł. Jan Paweł II będzie dla nas przewodnikiem w naszej modlitwie i  Orędownikiem u Boga.

Doświadczenie wiary - broń do nieba

W ostatnich latach w naszym kraju wytworzył się stereotyp ,,moherowego beretu”, a raczej – według niektórych redaktorów – ,,moherowej armii”. Wielu z ludzi przyjmuje bezdyskusyjnie, ten lansowany przez media termin. Nie snując dalszej refleksji na temat (nie)słuszności tego terminu oraz ogromu pogardy medialnej , przyjrzyjmy się jednej z ,,broni” tej ,,armii”.
,,Broń „ ta jednak nikogo jeszcze nie skrzywdziła – co więcej – jest bronią skuteczną w walce o niebo. Jest nią różaniec, łączony najczęściej z powszednią czynnością statystycznej emerytki. Tu kolejny stereotyp, który trzeba nam katolikom na co dzień obalać. Kółka różańcowe, gromadzone przez dzieci z całej Polski, znane osobistości świata polityki i sportu , dające świadectwo mocy modlitwy różańcowej ukazują jego rzeczywistą siłę. Czy Tomasz Adamek, odmawiający różaniec przed każdą walką przypomina komuś wizerunek katolickiego fundamentalisty noszącego moherowy beret ? Na różaniec trzeba spojrzeć pod kątem jego budowy. Modlitwa różańcowa to jakby streszczenie najbardziej kluczowych wydarzeń Nowego Testamentu. Zaczynając od Zwiastowania i Niepokalanego Poczęcia Maryi, radując się z Narodzenia Jezusa, będąc świadkami wesela i cudu w Kanie, idąc z Jezusem Jego Drogą Krzyżową , dziwiąc się razem z kobietami widząc pusty grób  niejako uczestniczymy w tych wydarzeniach drogi zbawienia. Odmawiając Zdrowaś Maryjo łączymy się z Matką Bożą w jej radościach i cierpieniach, ucząc się jednocześnie od niej zawierzenia Panu Bogu całego swojego życia. Życie chrześcijanina podobne jest do różańca, zwieńczone krzyżem, pełne jest sytuacji, kiedy musimy opowiedzieć się za Jezusem, jak Maryja przyjmować Bożą wole. Różaniec dla niejednego człowieka był ratunkiem z nałogów. Jan Budziaszek, perkusista zespołu Skaldowie doświadczył modlitwy różańcowej idąc w pielgrzymce pieszej na Jasną Górę : ,, Po tej pierwszej pielgrzymce jeszcze nic nie wskazywało, że zamienię źródło moich natchnień i alkohol, i marihuanę na tabernakulum i różaniec. (…)  Od tej pory Różaniec jest dla mnie tą drogą, którą jedni nazywają drogą do Jezusa, a ja drogą do wolności. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ten, kto odmawia codziennie pięć dziesiątków różańca, po roku nie wszedł na drogę do wolności.” W wielu objawieniach Maryja polecała odmawiać różaniec. Nie jest to nic dziwnego, bowiem jako Nasza Matka, przez różaniec jest blisko nas, blisko naszej codzienności. W tę codzienność warto wpisać różaniec, chociaż jedną Tajemnice dziennie , łącząc odmawianie z rozważaniem. Dobrze jest wyobrazić sobie wydarzenie danej Tajemnicy. Gdzie bym był , gdybym był naocznym jej świadkiem? Co bym czuł? Warto może w drodze do pracy, szkoły sięgnąć po tę  ,,broń” do nieba, szczególnie w październiku, miesiącu szczególnej czci Matki Bożej.

Doświadczenie wiary - Sekretarka Bożego Miłosierdzia (5.12)

Helena Kowalska była piękną dziewczyną, świadczy o tym fakt, ze o jej względy walczyło wielu chłopców. Ujmowała swą urodą, a jednocześnie prostotą, uczynnością, umiłowaniem służby innym i modlitwy. Pochodziła z ubogiej, wielodzietnej rodziny. Kto by przypuszczał, że panna, która miała tylko wykształcenie podstawowe (3 klasy szkoły ,,zimowej”) , przekaże światu Orędzie Bożego Miłosierdzia?
Wiarę w Boga -  prostą i gorącą , późniejsza święta Siostra Faustyna Kowalska od Najświętszego Sakramentu,  wyniosła z domu rodzinnego. Jak sama pisze w swoim „Dzienniczku”: ,,Kiedy widziałam, jak ojciec się modlił, zawstydziłam się bardzo, że ja po tylu latach w Zakonie nie umiałabym się tak szczerze i gorąco modlić, toteż nieustannie składam Bogu dzięki za takich rodziców" (Dz. 398)  Wcześnie słyszy głos Boga : „"W siódmym roku życia usłyszałam pierwszy raz głos Boży w duszy, czyli zaproszenie do życia doskonalszego, ale nie zawsze byłam posłuszna głosowi łaski. Nie spotkałam się z nikim, kto by mi te rzeczy wyjaśnił" (Dz. 7).
 Droga jej powołania zakonnego nie była łatwa. Rodzina Kowalskich z Głogowca dzieliła te same bóle i cierpienia, marzenia i nadzieje, jakie nosiło wiele ówczesnych polskich rodzin, którym przyszło żyć w czasach niewoli i trudnej, dopiero co odzyskanej wolności. W tamtych czasach wymagano , by wstępująca do zakonu wniosła tzw. wiano. Z uwagi na to, że jej rodzina była bardzo uboga, sama musiała zarobić na wiano, będąc służącą w bogatych domach. Przez całe życie zakonne pełniła rozmaite posługi. Bardzo cierpiała z powodu chorób m.in. gruźlicy. Zmarła w wieku 33 lat. Była Sekretarką Bożego Miłosierdzie – starała się jak najwierniej przekazywać swoje rozmowy z Jezusem, Jego Orędzie Miłości.  Do Sanktuarium w Krakowie- Łagiewnikach, gdzie znajduje się obraz Jezusa Miłosiernego i grób Siostry Faustyny, bardzo licznie pielgrzymują wierni z całego świata, by w tym miejscu wielbić Boże Miłosierdzie i wypraszać łaski. W Malborku relikwie św. Siostry Faustyny Kowalskiej znajdują się w kościele p.w. Miłosierdzia Bożego (Wielbark) oraz w kaplicy pod wezwaniem Świętej w domu dla bezdomnych FIDES. Ponadto wezwanie świętej Faustyny Kowalskiej nosi kaplica w malborskim szpitalu.
Przekazane światu przez pośrednictwo św. Faustyny Kowalskiej :
·         Obraz Miłosierdzia Bożego z podpisem: "Jezu, ufam Tobie",
·         Święto Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy,
·         Koronka do Miłosierdzia Bożego,
·         modlitwa w Godzinę Miłosierdzia, czyli w godzinę konania Pana Jezusa na Krzyżu,
·         szerzenie kultu Miłosierdzia Bożego
Bł. Jan Paweł II, konsekrując w 2002 roku Bazylikę p.w. Bożego Miłosierdzia w Krakowie – Łagiewnikach powiedział ,, Trzeba tę iskrę Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście! To zadanie powierzam wam, drodzy bracia i siostry, Kościołowi w Krakowie i w Polsce oraz wszystkim czcicielom Bożego Miłosierdzia, którzy tu przybywać będą z Polski i z całego świata".” Papież wielokrotnie podkreślał, że jesteśmy powołani do czynienia miłosierdzia w życiu codziennym. Świat jest rozdarty przez kłótnie, wojny i walką o władzę i pieniądze. Miłosierdzie czyni świat bardziej ludzkim. Zwraca naszą uwagę na problemy człowieka, na jego godność. Siłę do pełnienia Miłosierdzia trzeba szukać w Jego źródle – Sercu Pana Jezusa przebitym za nasze grzechy. To źródło pokazuje nam dziś patronka dnia dzisiejszego – św. Siostra Faustyna Kowalska.

Doświadczenie wiary - Aniele Boży (2.02)

,,Aniele Boży Stróżu Mój…” Modlitwa ta zapewne dla wielu z ludzi była pierwszą, której nauczyli ich rodzice, dziadkowie. Kiedy Ojciec Pio był młodym księdzem napisał list do swojego spowiednika, w którym wyznał: "kiedy przychodzi noc i zamykam oczy, widzę Niebo, które zjawia się tuż przede mną. Ta wizja dodaje mi odwagi i mogę spać ze słodkim uśmiechem na ustach i spokojnymi myślami, czekając, aż mój mały towarzysz z dzieciństwa przybędzie, by mnie obudzić i modlić się razem słowami drogimi naszym sercom". 2 października  obchodzimy wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów, wypada więc zatrzymać się nad ich rolą w naszym życiu.
Jak ja traktuje swojego Anioła Stróża? Czy mam świadomość jego obecności i wsparcia? Czy aby nie został on w mojej świadomości tylko jako pobożna wizja bielutkiego aniołka przypominającego uśmiechnięte dziecko ze skrzydełkami? Anioł Stróż jest naszą  pomocą na drodze do zbawienia, niezależnie od naszego wieku. Kiedy przychodzą pokusy do grzechu, on pomaga nam je odpierać. Jest pośrednikiem między Bogiem a każdym z osobna człowiekiem. On również pobudza nas do czynienia dobra, którego jest ,,przedstawicielem handlowym”, każda okazja jest dla niego dobra by wlewać dobroć, miłość i pokój w serce człowieka. Niczego tak Anioł Stróż nie pragnie i niczym tak się nie cieszy, jak nawróceniem grzesznika. Sam Pan Jezus mówi, że jak człowiek, który zgubioną owcę odnalazł, cieszy się nią więcej niż pozostałymi, które nie zginęły, tak "w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia" (Łk 15, 7). Św. Bernard znów nazywa łzy pokutne grzesznika "radością aniołów".
Wiele jest relacji ludzi, którzy doświadczyli w swoim życiu opieki i wstawiennictwa swoich Aniołów Stróżów. Papież Pius IX jako młody chłopczyk, chętnie służył do Mszy św. Pewnego razu poczuł w czasie służenia jakiś niepokój. Spojrzał, i widzi w pobliżu świetlaną postać anioła, który go do siebie woła. Ale Pius bał się pozostawić samego księdza przy ołtarzu i został na miejscu. Wtedy anioł tak gwałtowną wzbudził w nim trwogę, że mimo woli zerwał się z miejsca mały ministrant. Ale jeszcze pięciu kroków nie zrobił, a oto na stopnie, gdzie właśnie klęczał, pada z łoskotem ciężki gzyms oderwany od sklepienia.
Szczególną cechą aniołów jest zanoszenie przed Tron Pana Boga naszych modlitw. Nie zdajemy sobie sprawy, jakie rzesze aniołów jest obecnych podczas każdej Mszy świętej (tego statystyki parafialne niestety nie mogą wykazać). św. Gertruda doznała skuteczności tego pośrednictwa Anioła Stróża. Widziała raz w czasie Mszy św., jak Anioł Stróż zaniósł jej modlitwy przed tron Trójcy Przenajświętszej i jak wstawiał się za nią. I wysłuchał Pan Bóg próśb Anioła Stróża, bo widziała Święta, jak Bóg Ojciec, Syn i Duch Św. pobłogosławili jej miłościwie. Wiedząc o tej posłudze Anioła Stróża, prośmy Go często, zwłaszcza gdy się modlimy o jakąś rzecz dla nas ważną, by nasze modlitwy popierał swą świętą prośbą u tronu Bożego.
W liturgii pogrzebu często powraca w tekstach i śpiewach motyw aniołów:  ,,Anielski orszak niech Twą duszę przyjmie, uniesie z ziemi ku wyżynom nieba”, ,,Niech Aniołowie zawiodą Cię do raju”. Mój Anioł to mój przyjaciel. Przyjaciele chcą być zawsze blisko. Twój Anioł również pragnie być blisko Ciebie cały czas. Mieszkańcy Nieba są naszymi przyjaciółmi, którzy chcą nas do tego nieba zabrać.

Doświadczenie wiary - Powołanie celnika (25.09 - święto św. Mateusza)

Młodzieniec siedział sam w autobusie. Wzrok miał nieprzerwanie skierowany za okno. Wyglądał na niewiele ponad dwadzieścia lat; był piękny, z twarzą o delikatnych rysach. Pewna kobieta usiadła obok niego. Po zamienieniu kilku słów o pogodzie - ciepłej, wiosennej - młodzieniec niespodziewanie rzekł: - Byłem w więzieniu przez dwa lata. Wyszedłem dzisiejszego ranka i wracam do domu.
     Słowa wypływały z niego jak rwąca rzeka, kiedy opowiadał, jak dorastał w biednej, uczciwej rodzinie i jak jego przestępcza działalność przysporzyła rodzinie bólu i wstydu.
     Przez te dwa lata nie miał od nich wieści. Wiedział, że rodzice byli zbyt biedni, aby pozwolić sobie na podróż do więzienia, i zbyt prości, aby pisać listy.
     On sam przestał do nich pisywać, ponieważ nie odpowiadali. Trzy tygodnie przed zakończeniem kary uczynił ostatni, desperacki krok, który miał mu pozwolić na powrót do ojca i matki. Przeprosił ich za zawód, jaki im sprawił, i poprosił o wybaczenie. Po wyjściu na wolność wsiadł do autobusu, który miał go zawieźć do jego miasta, i którego trasa wiodła obok ogrodu i domu, gdzie dorastał i gdzie nadal mieszkali jego rodzice.
     W liście napisał, że rozumie ich zachowanie. Dla ułatwienia sprawy poprosił, aby dali mu znak, który mógłby zobaczyć z przejeżdżającego autobusu. Jeśliby mu przebaczyli i chcieliby go przyjąć, mieli przyczepić białą wstęgę do starej jabłoni w ogrodzie. Gdyby znaku nie było, młodzieniec nie wysiadłby z autobusu i opuściłby miasto, odchodząc na zawsze z życia rodziny.
     W miarę jak autobus przybliżał się do celu, młodzieniec stawał się coraz bardziej nerwowy, do tego stopnia, że bał się spoglądać przez okno, pewien, że nie zobaczy żadnej wstęgi.
     Po wysłuchaniu jego opowiadania kobieta ograniczyła się tylko do prośby: - Zamień się ze mną. Ja będę wyglądała przez okno.
     Autobus jechał dalej, mijając jeszcze kilka domów. I w pewnej chwili kobieta zobaczyła drzewo. Dotknęła delikatnie ramienia młodzieńca i powstrzymując łzy, wyszeptała: - Spójrz! Spójrz! Obwiesili całe drzewo białymi wstążkami!

Dzisiaj obchodzimy w Kościele święto św. Mateusza Apostoła. Przed powołaniem na Apostoła był celnikiem. Profesja ta w ówczesnych czasach była pogardzana przez społeczeństwo, zaliczana do zawodów uciskających ludność poprzez pobieranie cła (dopuszczali się ździerstw przez wygórowanie żądania). Powołanie Mateusza na Apostoła było równoznacznym aktem z przyjęciem przez rodziców do domu, chłopaka z opowieści Bruno Ferrero. Mateusz idzie za Jezusem, który go przyjmuje i poprzez powołanie okazuje mu swoją miłość i przebaczenie . Widzi on swoją grzeszność, wie , że jego działalność przysporzyła ludziom wielu krzywd – i zapewne - jego rodzinie bólu i wstydu. Rozstaje się ze swoją bramą, miejscem pracy, które odtąd kojarzyć mu się będzie z jego dotychczasowym życiem i zatwardziałością oraz chciwością celników. Święty Mateusz pójdzie za Jezusem, ujęty Jego miłością. Po prostu pójdzie. Nie pyta, dokąd idzie, gdzie będzie spał, co jadł. ,,Pójdź za mną” to wezwanie Jezus kieruje również do nas. Zostawmy nasze komory celne – nasze grzechy i chodźmy za Nim. On wywiesza nam zawsze białą wstęgę – którą jest konfesjonał, w którym czeka Jego Miłosierdzie.
Jesteśmy bardzo podobni do bestii, gdy zabijamy.
Jesteśmy bardzo podobni do ludzi, gdy osadzamy.
Jesteśmy bardzo podobni do Boga, gdy przebaczamy

Doświadczenie wiary - Święto Podwyższenia Krzyża Świętego

Ostatnio , próbując rozeznać w Internecie listy wyborcze (nie chce zmarnować swojego głosu w październikowych wyborach) natrafiłem na ciekawy, z punktu widzenia doświadczenia (nie)wiary artykuł. Pewien Pan (emeryt z województwa Małopolskiego, działacz lokalnych struktur ,,kanapowej” antyklerykalnej partii) wezwał policje do lokalu wyborczego.  Nie było jednak powodem wezwania ani złamanie ciszy wyborczej, czy innej agitacji politycznej w miejscu lub pobliżu miejsca głosowania. Powodem była natomiast odmowa przez przewodniczącego komisji wyborczej na żądanie (nie prośbę) tegoż pana zdjęcia krzyża w lokalu. Przyjazd policji również nic nie zmienił. Pan jednak nie dał za wygraną, skierował sprawę  do prokuratury, która śledztwo umorzyła. A zażalenie wniósł do sądu… dalszych losów sprawy oszczędzę, bo były one zawiłe,  nadmieniając tylko, że Pan ów przygotowuje wniosek do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Obywatela.
Czytając ową informacje, pierwsze pytanie , które sobie postawiłem, to czy ten Pan nie ma nic ciekawszego do roboty? Chce zrobić coś dobrego, może pomagać wydawać obiady w jadłodajni dla ubogich, karmić bezdomnie psy i koty  , uczęszczać na Uniwersytet Trzeciego Wieku i wiele wiele innych pożytecznych i potrzebnych rzeczy. Drugie pytanie, które zrodziło się w mojej głowie to, jeśli krzyż jest dla tego Pana tylko zbitymi dwiema listewkami drzewa, jest dla niego meblem,  to dlaczego z nim walczy, poświęca temu większość swojego życia – jak sam pisze : Wiele lat poświęciłem bezprawnemu wieszaniu symboli wiary rzymskokatolickiej w urzędach państwowych i samorządowych.  Może się po prostu – w jakiś sposób – boi się obiektu z którym walczy tak zaciekle?
Człowiek często boi się Bożej miłości, która objawiła się światu właśnie przez krzyż. Jednak pamiętać trzeba dalsze wydarzenia, które miały miejsce - historia zbawienia nie skończyła się na samym cierpieniu krzyża. Trzeciego dnia Jezus zmartwychwstaje. Krzyż jest znakiem śmierci, ale przede wszystkim - zwycięstwa . 14 września obchodzimy w Kościele Święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Dla katolików, protestantów i prawosławnych jest on pamiątką Męki Chrystusa. Przypomina on nam również, że i my chcąc być naśladowcami Chrystusa, nosimy nasze codzienne krzyże, cierpienia, samotności, choroby, zmęczenia. Podczas chrztu świętego zostajemy naznaczeni znakiem krzyża, gdy nasze ciało umiera, nasi bliscy na grobie stawiają nam krzyż. Całe życie  chrześcijanina jest pod znakiem krzyża.  Wierzymy, że krzyże te po naszym odejściu z tego świata zaprowadzą nas do życia wiecznego.

Doświadczenie wiary – ministrant

Niedawno się zabawiał przy kościelnej bramie;
jako “zbójca”, przed wiejską zmykał łobuzerią.
Dzisiaj kroczy z powagą, z przejęciem i serio,
bo kapłańskiej go zaszczyciło znamię.
 
Od serc ludzi dorosłych promienność się sączy
ku tej krągłej głowince, przyciętej czuprynie.
Jego głosik za tłumy wiernych w niebo płynie,
jako za orłów stada dzwoni śpiew skowrończy.
 
A gdy klęka nabożnie, gdy w dzwonki zabrzęczy
i fałdy swej komeżki starannie przygładza,
wtedy łaska nań Boża schodzi w jasnej tęczy.
 I w pochylonym malcu jest jakowaś władza, 
 która młodych i starych budzi z ospałości
 i myśl niesie ku Stwórcy, ku wiecznej światłości.

Ruth Schaumann  Ministrant
Czekasz na rozpoczęcie Mszy świętej. Słyszysz dzwonek. Wychodzi kapłan, otoczony ministrantami. Kim jest ministrant ? Jest sługą kapłana, czyli w momencie liturgii samego Pana Jezusa. Jest chłopcem, mającym jak każdy zarówno swoje dobre i złe zachowania. Ale służy. Poświęca swój wolny czas, jest blisko Chrystusa, który mieszka w Tabernakulum.
Słyszę często, jaka ,,ta cała młodzież jest zła i nie dobra”, nic nie robi, tylko przesiaduje na ławce, pijąc tanie wino z ,,Biedronki”, a dzieci zepsute, bo ciągle siedzą przed komputerami. Ujawniają się tu dwie skłonności człowieka : do narzekania i zbyt pochopnego uogólniania. Narzekanie – trzeba widzieć konkretnych ludzi, konkretny problem, a nie spychać  całą warstwę młodzieży do rangi okupujących ławkę. Do czego zmierzam : widzieć i doceniać również dobre rzeczy w morzu nienawiści tego świata i pogoni za pieniądzem. Piękne jest świadectwo wiary dzieci i młodzieży. Służba jest świadectwem wiary, bo służy się komuś, będąc przekonany, że ,,ten ktoś” tam jest. Bycie ministrantem jest fajne , o ile sens służby nie jest rozmyty i nie sprowadza się tylko do ,,kasy z kolędy”. Jest prawdą , że środowisko ministrantów jest ,,kuźnią” powołań kapłańskich . Ten malec, który teraz nieporadnie chwyta dzwonki, może być w przyszłości kapłanem. Ze tego środowiska wyrasta również ,,dobry materiał” na przyszłych mężów – bycie ministrantem jest poddaniem się określonej formacji zarówno duchowej jak i ludzkiej. Służba przy Ołtarzu, wspólne wyjazdy, ogniska i rozmowy formują młodsze pokolenia, bowiem przekrój wiekowy ministrantów jest przeważnie dość rozpięty. W naszych codziennych modlitwach prośmy za ministrantów, aby wyrośli na dobrych ludzi i aby przy Ołtarzu było ich coraz więcej.


Doświadczenie wiary przez Pismo Święte.

Pismo Święte jest jedną z najczęściej kupowanych książek, na rynku wydawniczym dużo jest różnych jego wydań. Jakie Pan / Pani sobie życzy ? – białe, czarne czerwone, oprawione w skore, małe duże…  Dostajemy je przy różnych okazjach : I Komunia Święta, bierzmowanie, małżeństwo. Tylko smutnym staje się fakt, że Biblia jest książką, którą w niektórych domach pokrywają grube warstwy kurzu lub  staje się ona, często pięknie wydana – tylko i wyłącznie ,,ozdobą” domowej biblioteki.  W poprzednim tygodniu przyszła do mnie roztrzęsiona sąsiadka,  z pytaniem czy mam może jakiś zapasowy, poręczny  egzemplarz Pisma Świętego ( bo była w posiadaniu wielkiego - ,,pamiątkowego” ). Wywiązała się między nami krótka rozmowa: okazało się, że kapłan zadał tejże pani jako sakramentalną pokutę krótką lekturę (jedna księga)  Pisma świętego. 
Pewna księżniczka dostała na urodziny od swego narzeczonego ciężką, choć niezbyt dużą paczkę, o dziwnym okrągłym kształcie. Zaciekawiona rozpakowała szybciutko i znalazła w środku... kulę armatnią. Rozczarowana, ze złością rzuciła ją na podłogę. Wtedy pękła zewnętrzna czarna powłoka  i ukazała się mniejsza kula w pięknym srebrzystym kolorze. Księżniczka podbiegła i ujęła ją w dłonie. Obracając ją, przypadkowo przycisnęła lekko w pewnym punkcie jej powierzchnię. I oto srebrna otoczka otworzyła się, odsłaniając wspaniałą złotą szkatułkę. Teraz księżniczka łatwo otworzyła złote pudełeczko, w środku którego na miękkiej czarnej materii spoczywał cudowny pierścionek, połyskujący brylancikami tworzącymi dwa słowa: KOCHAM CIĘ. Spotykam często u ludzi lęk przed wzięciem (dobrowolnie) do ręki Pisma świętego. Niektórym kojarzy się ono ze szkołą (lekcje religii), niektórzy trwają w przekonaniu , że nie są tak inteligentni, by je zrozumieć.  Pismo święte jest ,,kulą armatnią”, która jednak kryje w sobie coś więcej. Jest ,,kulą armatnią” pod względem swojej mocy. Ale jakiej mocy ? To już trzeba samemu odpowiedzieć sobie na to pytanie, ,,rozpakowując je”. 
Jeśli chodzi o lekturę Pisma Świętego (chodzi o osoby czytające regularnie ) jesteśmy w tyle w porównaniu z naszymi braćmi – protestantami (prawie każdy z nich posiada swój własny, osobisty egzemplarz) . Wielu katolikom uświadamiać trzeba, że samo posiadanie Pisma Świętego nic nie da, jeżeli będzie ono tylko…  meblem. Każdy, kto doświadczył mocy słowa Bożego, może stwierdzić, że jest ono żywe, bo Bóg rzeczywiście do nas mówi przez karty Pisma Świętego. Słowo Boże to email Boga do człowieka, często traktowany przez ludzi jak spam (ignorancja). Na emaile od przyjaciół się odpowiada. By na nie odpowiedzieć , trzeba je najpierw czytać.  Najlepiej zacząć od Ewangelii.

Doświadczenie wiary – Krąg radości

Ostatnio bardzo przemawiają do mnie opowiadania autorstwa Bruno Ferrero. Jedno z nich mówi o tym, co w dzisiejszym społeczeństwie jest procesem bardzo trudnym : o dawaniu.  Któregoś ranka, a było to nie tak dawno temu, pewien rolnik stanął przed klasztorną bramą i energicznie zastukał. Kiedy brat furtian otworzył ciężkie dębowe drzwi, chłop z uśmiechem pokazał mu kiść dorodnych winogron.
- Bracie furtianie, czy wiesz komu chcę podarować tę kiść winogron,
najpiękniejszą z całej mojej winnicy? - zapytał.
- Na pewno opatowi lub któremuś z ojców zakonnych.
- Nie. Tobie!
- Mnie? Furtian aż się zarumienił z radości. - Naprawdę chcesz mi ją dać?
- Tak, ponieważ zawsze byłeś dla mnie dobry, uprzejmy i pomagałeś mi, kiedy cię o to prosiłem. Chciałbym, żeby ta kiść winogron sprawiła ci trochę radości.
Niekłamane szczęście, bijące z oblicza furtiana, sprawiło przyjemność także rolnikowi.

Brat furtian ostrożnie wziął winogrona i podziwiał je przez cały ranek. Rzeczywiście, była to cudowna, wspaniała kiść. W pewnej chwili przyszedł mu do głowy pomysł:
- A może by tak zanieść te winogrona opatowi, aby i jemu dać trochę radości?
Wziął kiść i zaniósł ją opatowi. Opat był uszczęśliwiony. Ale przypomniał sobie, że w klasztorze jest stary, chory zakonnik i pomyślał:
- Zaniosę mu te winogrona, może poczuje się trochę lepiej.

Tak kiść winogron znowu odbyła małą wędrówkę. Jednak nie pozostała długo w celi chorego brata, który posłał ją bratu kucharzowi pocącemu się cały dzień przy garnkach. Ten zaś podarował winogrona bratu zakrystianowi (aby i jemu sprawić trochę radości), który z kolei zaniósł je najmłodszemu bratu w klasztorze, a ten ofiarował je komuś innemu, a ten inny jeszcze komuś innemu. Wreszcie wędrując od zakonnika do zakonnika, kiść winogron powróciła do furtiana (aby dać mu trochę radości) Tak zamknął się ten krąg. Krąg radości.
Wczujmy się teraz w postać owego zakonnika, który oddając przeznaczony dla niego prezent, zapoczątkował ów krąg radości. Miał zmysły – jak każdy z nas – i widział piękne winogrona, czuł ich wyrazisty zapach. Wielu ludzi – nie patrząc na nic –  pewnie zabrałoby się od razu do ich zjedzenia. Ów zakonnik jednak wiedział, co znaczy dawać coś drugiemu, że radość zdawania przewyższa o wiele smak owych winogron.. Nie musi to być więc najnowszy Mercedes, worek pieniędzy czy najnowsza konsola do gier, lecz podarek wywołujący uśmiech i radość . Winogrona w tym przypadku to symbol. Zakonnik przekazał symbol swojej miłości, pamięci i troski. Ich piękno, zapach są odzwierciedleniem jego miłości do drugiego człowieka. Nie czekaj aż rozpocznie go ktoś inny. Często wystarczy mała, malutka iskierka, aby wysadzić w powietrze ogromny ciężar nienawiści. Wystarczy iskierka dobroci, a świat zacznie się zmieniać, nie cały od razu. Miłość to jedyny skarb, który rozmnaża się poprzez dzielenie: to jedyny dar rosnący tym bardziej, im więcej się z niego czerpie. To jedyne przedsięwzięcie, w którym tym więcej się zarabia, im więcej się wydaje; niech więc będą dla nas drogowskazem słowa apostoła bezdomnych, św. Brata Alberta Chmielowskiejgo :  Powinno się być dobrym jak chleb; powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny.